Wydarzenie, o którym mowa, miało mieć miejsce jeszcze przed rozpoczęciem finału Pucharu Polski, którego początek zaplanowany był na godzinę 16:00 we wtorek. W opublikowanym przez "Super Express" materiale wideo widać, jak grupa "kibiców" Legii Warszawa brutalnie bije sympatyka Rakowa Częstochowa, rozdziera jego klubową koszulkę i kopie, gdy ten leży na ziemi. Trudno powiedzieć, czy motywem agresorów było coś innego niż posiadanie przez poszkodowanych klubowych barw Rakowa Częstochowa. Należy również zadać sobie pytanie, dlaczego pojedynczy fani klubu ze Śląska znaleźli się w strefie okupowanej przez najzagorzalszych sympatyków Legii Warszawa. Wśród komentarzy pod nagraniem wideo na Twitterze można było znaleźć słowa krytyki, w kierunku agresywnych kibiców, abstrahując od tego, jakiemu klubowi sprzyjają. - Jako kibic Legii ze smutkiem patrzę na takie obrazki, nigdy nie będzie normalnie przez takie małe ch***i - napisał jeden z użytkowników - Wszędzie się znajdzie paru deb**i, ja po meczu metrem wracałem i jechało kilka osób w barwach Rakowa, nikt ich nie ruszał - napisał inny twitterowicz. Miejmy nadzieję, że rzeczywiście podobne przypadki należą już do marginesu i zbiegiem lat będzie ich coraz mniej. Zadyma przed meczem. Później nie było lepiej Agresja tego dnia udzielała się nie tylko kibicom, ale również piłkarzom i sztabom szkoleniowym. Już na początku meczu obaj trenerzy, Kosta Runjaić i Marek Papszun, skoczyli sobie do oczu i zostali ukarani żółtymi kartonikami. Sytuacja ta miała miejsce po czerwonej kartce dla Yuriego Ribeiro. Po ostatnim gwizdku pierwszej połowy ponownie byliśmy świadkami agresywnego zachowania osób siedzących na ławkach rezerwowych. Doszło nawet do tego, że ochroniarze zablokowali drogę piłkarzom Legii Warszawa, by ci poszli do tunelu chwilę później i nie spotkali się w nim z osobami z Rakowa Częstochowa. Na meczu dało się wyczuć bardzo napiętą atmosferę. Ciąg dalszy awantury miał miejsce już po meczu. Gdy Kacper Tobiasz obronił rzut karny Mateusza Wdowiaka, a piłkarzom obu drużyn puściły emocje. Doszło do regularnej bójki z udziałem kilku piłkarzy, a główną rolę w tym wszystkim odegrał Filip Mladenović - nie da się obiektywnie ocenić, czy Serb sam rozpoczął tę bójkę, czy któryś z piłkarzy Rakowa zaatakował go pierwszy. Sytuację próbował opanować trener Legii, Kosta Runjaić, ale jego zadanie nie należało do najłatwiejszych. Możemy spodziewać się tego, że PZPN ukarze kilku głównych prowodyrów tej "zadymy". Do tego potrzebne będzie jednak śledzwo, które pozwoli ustalić, kto tak naprawdę zaczął całą awanturę i najbardziej się do niej przyczynił.