Do kuriozalnej sytuacji doszło pod koniec pierwszej połowy, tuż przed przerwą - w doliczonym czasie gry. Manuel Riemann zdecydował się wówczas na odważne wyjście poza własne pole karne, by wybić piłkę posłaną przez jednego z piłkarzy Borussii Dortmund za linię obrony VfL Bochum. Wydawało się, że niemiecki bramkarz poradził sobie ze swoim zadaniem jak należy - bezbłędnie przyjął bowiem piłkę, a następnie wykopał ją daleko w stronę połowy rywala. Pech - patrząc z perspektywy Manuela Riemanna - chciał jednak, że futbolówka spadła wprost na nogę Emre Cana, który popisał się nienaganną techniką. Doświadczony pomocnik jednym kontaktem opanował piłkę, a następnie bez dłuższego namysłu oddał strzał. Zobacz także: Piłka nożna. Dyrektor TVP Sport Marek Szkolnikowski zdecydowanie zaapelował do Dariusza Szpakowskiego. Mocne przesłanie. "Mam nadzieję, że Darek to zrozumie" VfL Bochum - Borussia Dortmund. Emre Can strzelił gola z połowy boiska Nie było to najpiękniejsze uderzenie w jego karierze - piłka bowiem leciała płasko i pod koniec swojego lotu już niemal toczyła się po murawie, ale co najważniejsze - zmierzała wprost do bramki. Manuel Riemann robił, co mógł, by ratować sytuację. Biegł co sił w stronę linii bramkowej, by spróbować wybić piłkę, lecz na ostatecznie zatrzepotała w siatce. Emre Can nie krył wielkiej radości i natychmiast utonął w objęciach kolegów, którzy popędzili w jego stronę. Nie był to koniec emocji w tym spotkaniu. Po zmianie stron - w 64. minucie meczu - było już 1:1. Wyrównującego gola strzelił Austriak Kevin Stoger, wykorzystując rzut karny. Po chwili na boisku pojawił się wprowadzony z ławki rezerwowych Marco Reus, który potrzebował zaledwie pięciu minut, by przywrócić prowadzenie Borussii Dortmund. Wynik później nie uległ już zmianie.