Reprezentacja Polski listopadowe zgrupowanie zakończyła zwycięstwem w meczu towarzyskim. Niestety nie udało się zrealizować głównego celu - wywalczenia bezpośredniego awansu na mistrzostwa Europy 2024. Ostatnią nadzieją dla naszych Orłów są baraże. Po spotkaniu z Czechami (1:1), podopieczni Michała Probierza przygotowywali się do kolejnego starcia. We wtorek (21.11) na PGE Narodowym podejmowali zespół z Łotwy i ku uciesze zgromadzonych na trybunach kibiców, "Biało-Czerwoni" pokonali rywali 2:0. Po ostatnim gwizdku sędziego głos w mediach zabrał Robert Lewandowski, który w 48. minucie zdobył bramkę. I choć to "Lewy" był autorem drugiej bramki, po spotkaniu najwięcej pochwał zebrał jego kolega z zespołu. Robert Lewandowski z wielką nagrodą. Pozostały godziny. Polak znów bohaterem Toną w zachwytach nad Nicolą Zalewskim. "Zawodnik z klasą" Pomocnik włoskiego klubu AS Roma ma powody do zadowolenia, bowiem zaliczył dwie asysty w spotkaniu przeciwko Łotwie. Mimo znakomitej dyspozycji, nie był w stanie dokończyć meczu. Powód? Na nieco ponad kwadrans przed końcem podopieczny Michała Probierza został brutalnie sfaulowany przez Antonijsa Cernomordijsa. Na szczęście wszystko na to wskazuje, że sytuacja zakończy się tylko na strachu. Jak doniósł dziennikarz Tomasz Włodarczyk na kanale "Meczyki.pl", reprezentant Polski ma tylko stłuczony piszczel. Kiedy emocje po meczu już opadły gwiazdor kadry dodał w mediach wpis, krótko komentując wynik na PGE Narodowym. Zawodnik zamieścił serduszka, które barwami symbolizowały flagę Polski. Pod postem zaroiło się od komentarzy. Kibice docenili postawę 21-latka. "Byłeś najlepszy na tym zgrupowaniu", "Nicola to chłopak, z którego inni powinni brać przykład, bo nie boi się grać do przodu i wchodzić w indywidualne akcje, gość jest z Polski, a mam wrażenie, że drybluje, jakby był z Brazylii", "Świetna gra", "Zawodnik z klasą, pokonuje każdego piłkarza z łatwością", "Świetne zgrupowanie w twoim wykonaniu Nico", "Oby taka forma była dalej, a nawet i lepsza", "Nic dodać, nic ująć", "Duma" - czytamy. PZPN chciał to ukryć. W sieci aż huczy od domysłów