Bayern Monachium zaliczył niemałą wpadkę w rozgrywkach ligi niemieckiej. Zawodnicy prowadzeni przez Thomasa Tuchela przegrali przed własną publicznością z RB Lipsk 1:3. Jeszcze do przerwy nic nie wskazywało na to, że aktualny mistrz Niemiec będzie miał poważne kłopoty w starciu z rywalem. A jednak! Porażka wiele kosztowała klub. Druga w tabeli Borussia Dortmund pokonała w niedzielę Augsburg i wyprzedziła utytułowanego rywala. Kolejną dotkliwą wpadkę zespołu Tuchela obserwowała Heidi Klum, która wraz z mężem Tomem Kaulitzem zasiadła na trybunach. Celebrytka dość mocno przeżyła sobotni mecz. Wielka katastrofa Bayernu Monachium. Koszmarna klęska, to może być koniec Modelka nie zostawiła suchej nitki na władzach Bayernu Monachium Nie milkną echa zwolnienia Juliana Nagelsmanna, który miał być trenerem Bayernu na długie lata. Tak się jednak nie stało. Władze klubu ze stolicy Bawarii w marcu poinformowały, że 35-letni mężczyzna przestał pełnić funkcję głównego szkoleniowca. Taki obrót praw nie spodobał się kibicom.Oberwało się działaczom na czele z Khanem. Zmiany w zespole i nowy trener nie wpłynęły na lepsze wyniki Bayernu. Na kolejną przegraną drużyny zareagowała ikona mody, Heidi Klum. Kobieta w pewnym momencie spotkania wyciągnęła telefon i zaczęła dosadnie komentować to, co działo się na Allianz Arena. "Hasan Salihamidzić powinien odejść! Ojej, czy ja to teraz głośno powiedziałam? Och, wybaczcie mi!" - wyznała supermodelka, wbijając przy okazji szpilę w dyrektora zarządu klubu. Następnie kobieta skierowała swój aparat na Olivera Kahna. "To jest właśnie Oli Kahn. Myślę, że jest właściwym adresatem tego wszystkiego, co się dzieje w klubie. Czy to ostatni mecz, kiedy go tu widzieliśmy? Nie wiem" - zastanawiała się głośno Klum. Klub Bundesligi rozstanie się z Polakiem. Klamka zapadła. Spore zaskoczenie