Już od dłuższego czasu o Jakubie Rzeźniczaku nie mówi się i nie pisze w kontekście wyłącznie piłkarskim. Zawodnik w seniorskim sporcie obecny jest od prawie 20 lat, ma nawet na koncie kilka występów z orłem na piersi, lecz wokół jego nazwiska nie jest głośno przez zawodowe sukcesy, a przez burzliwe, kontrowersyjne życie uczuciowe. Piłkarz nie stronił od błysku fleszy. Na czerwonym dywanie pojawiał się najpierw w towarzystwie swojej byłej już żony, a następnie z nową partnerką u boku. W zeszłym roku media obiegła wieść, że on i Magdalena Stępień spodziewają się dziecka. Jednak nie był to rozdział historii z "happy endem". Para rozstała się na miesiąc przed narodzinami małego Oliwiera. Zaraz po tym Rzeźniczak związał się z inną kobietą.To był ogromny cios dla Stępień. Niedawno spadł na nią jeszcze większy. Okazało się, że syn jej i piłkarza jest śmiertelnie chory. Zdiagnozowano u niego rzadką postać nowotworu - sporego, opornego w leczeniu guza wątroby. Kobieta uruchomiła, podobno bez wiedzy byłego ukochanego, zbiórkę na leczenie chłopca w specjalistycznej klinice w Izraelu. Pieniądze szybko zebrano, ale cała sprawa wywołała kontrowersje. Rodziców Oliwiera krytykowano i sugerowano, że rzekomo mają możliwości finansowe na zapewnienie dziecku terapii, a proszą obcych ludzi o pomoc. Prym wiódł Michał Bodzioch, znany jako Dziki Trener. JAKUB RZEŹNICZAK ZAMIEŚCIŁ PORUSZAJĄCY APEL. WALCZY O ŻYCIE CHOREGO SYNA Jakub Rzeźniczak wywołał skandal. Obsceniczny gest podczas meczu Wisły Płock z Radomiakiem Rzeźniczakowi dostaje się z wielu stron. Część osób domniema, że piłkarz od lat zarabia pieniądze, o których większość Polaków może tylko pomarzyć i dziwi się, że mimo to Stępień musiała założyć zbiórkę na leczenie Oliwiera. Medialna burza trwa. Tymczasem zawodnik Wisły Płock jest bohaterem kolejnej afery, tym razem ściślej związanej z jego życiem zawodowym. Podczas meczu 20. kolejki PKO Ekstraklasy z Radomiakiem Radom zachował się w sposób, który oburza kibiców. Wyglądało to tak, jakby nerwy całkiem mu puściły. W doliczonym czasie gry sfaulował Dominika Sokoła, za co otrzymał żółtą kartkę. A że był to jego drugi kartonik w tym spotkaniu, ostatecznie obejrzał "czerwień" i musiał opuścić boisko.Przy okazji faulu Rzeźniczak nabawił się urazu i położył się na murawie. Następnie wykonał obsceniczny gest i krzyknął coś do rywala. Nagranie obiegło sieć i doczekało się krótkiego komentarza ze strony byłego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniewa Bońka. Internauci nie szczędzą ostrzejszych słów krytyki. Piszą o skandalu. "Drama wokół zbiórki przybiera na sile, a Rzeźniczak równolegle imituje masturbację podczas meczu. Za dużo. Tylko dziecka szkoda" - czytamy. W rozmowie z Interią Rzeźniczak starał się wytłumaczyć ze swojego zachowania. "To przez to, że rywale mnie podnosili. Mam uraz mięśnia dwugłowego i noga mnie boli. Byłem zły, bo dostałem czerwoną kartkę, a tu ktoś mnie szarpie i podnosi z boiska. Żaden piłkarz czegoś takiego nie lubi i się trochę zdenerwowałem" - powiedział.Przy okazji zadeklarował, że "zbiera się, aby oficjalnie wypowiedzieć się" na temat tego, co dzieje się w sieci wokół choroby jego syna.