Pod koniec mundialu Emmanuel Macron postanowił osobiście wesprzeć piłkarzy walczących o trofeum. Wybrał się do Kataru na półfinałowy mecz z Marokiem, za co musiał przyjąć dużo głosów krytyki. "I mamy wideo na social mediach z Twoich wojaży. Kto płaci za tę podróż w obie strony dwoma samolotami prezydenckimi, aby zobaczyć mecz piłki nożnej? My?", "Przypominają, aby oszczędzać energię i dbać o środowisko! A tymczasem prezydent jedzie do Kataru na mecz" - irytowali się jego rodacy w komentarzach w sieci. Głośno było również o jego zachowaniu już po spotkaniu. Wparował do szatni Francuzów i Marokańczyków, co przyjęto z mieszanym odbiorem. Później skierował też kilka miłych słów pod adresem organizatorów. "Komplementy pod adresem Kataru w tym samym czasie, gdy w europejskich instytucjach eksplodowały poważne oskarżenia związane z korupcją, są szczególnie nieodpowiednie" - komentowała Marine Le Pen. Lecz to wszystko zupełnie nie zraziło prezydenta Francji, by raz jeszcze wsiąść w samolot i udać się do Dohy, tym razem na finał. I to nawet z dodatkowym wsparciem w postaci żony. Emmanuel Macron z żoną Brigitte na meczu Argentyna - Francja. Nie obyło się bez czułości Podczas meczu Argentyna - Francja na katarskich trybunach dostrzeżono Brigitte Macron. Przyciągnęła uwagę m.in. strojem. Ubrana cała na biało kradła spojrzenia obecnych. Odbyła kilka kurtuazyjnych rozmów, a potem razem z mężem rozpoczęła kibicowanie "Trójkolorowym". Wspólnie celebrowali obie bramki dla francuskiej drużyny, które to padły pod koniec regulaminowego czasu gry, w 80. i 81. minucie. Autorem trafień był Kylian Mbappe. Zadowolony Emmanuel Macron uniósł zaciśnięte pięści w geście radości. Poza tym nie szczędził też czułości żonie, a wszystko przed obiektywami kamer. Francuska para prezydencka od początku mogła liczyć na towarzystwo poważnych osobistości w loży. Obok nich zasiadł m.in. szef FIFA Gianni Infantino, który również bardzo emocjonalnie zareagował na wyrównanie podopiecznych Didiera Deschampsa.