Przyszłość Leo Messiego jest już znana. Argentyńczyk po dwóch latach zdecydował się na odejście z Paris Saint-Germain. Sytuację zawodnika chcieli wykorzystać Hiszpanie, podsycając plotki w mediach, że gracz wróci do Katalonii. Mówiło się, że może niebawem dzielić szatnię z Robertem Lewandowskim. Władze "Blaugrany" robiły jednak dobrą minę do złej gry, bowiem w klubie mają duży problem z funduszami, a transfer Messiego dodatkowo spotęgowałby kryzys. W pościg za Argentyńczykiem włączył się również Al-Hilal z Arabii. Saudyjczycy zaproponowali zawodnikowi dwuletni kontrakt o wartości aż 1,2 miliarda euro. W środę (7.06) sam zainteresowany uciął wszystkie spekulacje i stwierdził, że wybrał Inter Miami głównie z powodów osobistych. Chce mieć teraz więcej czasu dla swoich pociech. Pieniądze w procesie decyzyjnym nie grały żadnej roli. Prezes Wisły zaklina rzeczywistość. "Po ludzku jestem zadowolony" Poruszenie w sieci po oświadczeniu Barcelony. Chodzi o transfer Leo Messiego Argentyńczyk tłumaczył, że nie była to dla niego łatwa decyzja i dużo myślał o powrocie do Hiszpanii. - Naprawdę byłem bardzo podekscytowany możliwością reprezentowania znów barw "Dumy Katalonii", ale po doświadczeniu tego, co już przeżywałem i odejściu, jakie miałem, nie chciałem ponownie znaleźć się w tej sytuacji: czekać, żeby zobaczyć, co się stanie i w końcu samemu odejść - wyjaśnił gracz. Zawodnik wbił szpilę władzom "Blaugrany" i dał do zrozumienia, że zmęczyły go rozmowy z Barceloną, która sama nie potrafiła jasno zaproponować mu swojej oferty ze względu na wspomniane problemy finansowe. A jak na transfer mistrza świata zareagowali pracodawcy Lewandowskiego? Okazało się, że władze wiedziały o decyzji Messiego już w poniedziałek. "Prezes Joan Laporta uszanował decyzję podjętą przez Messiego, aby występować w rozgrywkach z mniejszymi wymaganiami i z dala od presji, której był poddawany w ostatnich latach. Zarówno Laporta, jak i Jorge Messi (ojciec Argentyńczyka przyp.red ) zgodzili się również współpracować, aby uhonorować piłkarza, który był, jest i zawsze będzie kochany przez Barcę". - brzmi oficjalny komunikat. Z postawy władz niezadowoleni byli kibice, którzy uważali, że "oświadczenie Barcelony było tak niepotrzebne i lekceważące" w stosunku do samego sportowca. "To nie było konieczne, Barcelona mogłaby sobie to darować" - napisał jeden z fanów na Twitterze. "To smutne. Nie powinniście pisać czegoś takiego. Chcecie na siłę sprawić, abyśmy znowu dobrze wyglądali, kiedy już się nawet nie liczymy w tej grze" - dodał z kolei inny. Angielscy kibice zachowali się skandalicznie. Rzucali przedmiotami, z głowy popłynęła krew