Burzę wokół Czesława Michniewicza wywołał artykuł Szymona Jadczaka, w którym dziennikarz Wirtualnej Polski przedstawił związki między Czesławem Michniewiczem a Ryszardem Forbrichem, ps. "Fryzjer" - szefem mafii korupcyjnej, odpowiedzialnej za ustawianie meczów. W odpowiedzi na opublikowany tekst, adwokat Czesława Michniewicza Piotr Kruszyński zadeklarował, że skieruje do sądu akt oskarżenia z artykułu 212, dotyczącego zniesławienia. Później jednak selekcjoner reprezentacji Polski zdecydował się wstrzymać z podjęciem działań prawnych do czasu zakończenia tegorocznych piłkarskich mistrzostw świata w Katarze.- Po analizie sytuacji i rozmowach z moimi najbliższymi zdecydowałem się na podjęcie kroków prawnych wobec redaktora Szymona Jadczaka. (...) Jednak dziś najważniejszym celem są mistrzostwa świata w Katarze, które rozpoczną się już zapięć miesięcy. Mam świadomość, że reprezentacja Polski, której jestem selekcjonerem, potrzebuje spokoju, aby dobrze przygotować się do turnieju. W tym okresie - w którym piłka znów powinna łączyć wszystkich Polaków, a nie dzielić - muszę być myślami z kadrą, a nie na sali sądowej - przyznał Czesław Michniewicz za pośrednictwem oficjalnego komunikaty. Reprezentacja Polski. Kamil Bortniczuk skomentował decyzję Czesława Michniewicza Minister sportu Kamil Bortniczuk pochwalił taką decyzję Czesława Michniewicza w rozmowie z "Wprost". - Cieszę się, że zdecydował się ostatecznie na, jak to określam, "mundialowy pokój", ale nie miałem w tym udziału. Wszyscy ludzie piłki powinni się w najbliższym czasie skupiać na jak najlepszym przygotowaniu reprezentacji do mundialu. A artykuły, o których mowa, w warstwie faktów były zbiorem znanych od lat informacji - przyznał. Kamil Bortniczuk odniósł się także do zasadności istnienia art. 212 k.k. - Uważam, że kilku dziennikarzy zasłużyło na to, aby odpowiadać karnie - przyznał. - Nie będę wskazywał nazwisk, ale mam kilka typów. Dziennikarze swoją działalnością potrafią łamać ludziom życie, dlatego powinni odpowiadać za słowo. Może niekoniecznie karą więzienia, ale "Kodeks karny" to nie tylko więzienie. Sam wielokrotnie byłem obiektem nieuzasadnionych ataków dziennikarskich, które wynikały z anonimowych informacji, ale nie chcę mówić o sobie, bo to najgorsze rozwiązanie - są bardziej jaskrawe dowody na to, że w Polsce jest problem z odpowiedzialnością za słowo - dodał.