Manus Cruyff był ekstrawertykiem i świetnym rozmówcą. Miał szklane oko po wypadku z procą w dzieciństwie. Dzięki temu uniknął służby wojskowej i walki na frontach II wojny światowej. Fanem Ajaxu został w 1945 roku, gdy rodzina przeniosła się do Betondorp - osiedla z betonu pod Amsterdamem. Tuż obok stadionu De Meer. Dwa lata później przyszedł na świat Johan. Cruyff i trauma dzieciństwa Manus prowadził sklep z owocami i warzywami. Został nawet oficjalnym dostawcą Ajaxu. Jego brat był piłkarzem i o takiej samej przyszłości marzył dla synów. Na święta Johan i jego starszy brat Henny dostawali od ojca klubowe gadżety. Manus zmarł latem 1959 roku na zawał serca. Johan miał wtedy 12 lat i wydawało mu się, że świat się zawalił. Czuł obecność ojca przez całe późniejsze życie, jak swojego ducha opiekuńczego. Mówił do niego: "mama ma teraz dużo pracy, ale dajemy radę tato". "To była relacja mistyczna, niemal religijna" - pisze Auke Kok, autor książki "Johan Cruyff. Zawsze w ataku". Trzeba było sprzedać sklep. Matka Nel pracowała jako sprzątaczka w Ajaxie. Henk Angel, który odpowiadał za utrzymanie murawy zakochał się w niej i został ojczymem Johana. Angielski trener Jack Reynolds w latach 30 zaszczepił w Ajaxie ofensywny i kombinacyjny styl gry. Stało się to dogmatem do tego stopnia, że w 1957 roku oficjalna klubowa gazeta krytykowała trenera Karla Humenbergera za zbyt defensywne ustawienie. Jan van der Veen, trener młodzieży w Ajaxie zatrzymywał trening, gdy któryś z chłopców będąc pod presją rywali wybijał piłkę na oślep. Johan wyrósł w takiej atmosferze. Trenował z dzieciakami, ale też przygotowywał ręczniki dla pierwszej drużyny, podawał piłkę podczas meczów i treningów. Trenerzy seniorów pozwalali mu czasem brać udział w zajęciach i jeść obiad z dorosłymi graczami. - Był chudy, ale silny - wspomina potem szkoleniowiec pierwszej drużyny Keith Spurgeon. Już wtedy Johan był zbuntowany przeciw światu. Jakby nie mógł wybaczyć losowi tego co spotkało jego ojca. Zawsze był żywym dzieckiem. Matka wspominała, że nie umiał usiedzieć na miejscu. Z wiekiem stawał się też ekstrawagancki i uparty. "Nie podpiszę czegoś takiego" - powiedział, gdy Ajax zaoferował mu pierwszy kontrakt. Matka prosiła, żeby się nie stawiał. Prezes Ajaxu stwierdził: - Bez tego klubu byłbyś nikim. Na co Johan odpowiedział, że albo szefowie Ajaxu przemyślą swoją ofertę, albo on znajdzie sobie inny klub. Holandia jest wystarczająco duża. Cruyff prowadził wojnę z całym światem. Przez całą karierę, całe życie. W 1980 roku arbiter charytatywnego meczu rozgrywanego na Camp Nou na rzecz UNICEF usunął go z boiska. Młody Michel Platini zapytał wtedy Johana: - Dlaczego masz ustawiczne problemy z sędziami? "Bo mnie nie rozumieją" - odpowiedział całkiem serio. Ile kosztuje samochód Cruyffa? W 1983 roku gdy kariera Cruyffa zbliżała się do końca, prezes Ajaxu Ton Harmsen stwierdził, że nie przedłuży z nim kontraktu. Johan odszedł do Feyenoordu, z którym zdobył mistrzostwo i Puchar Holandii. Dla kibiców to była zdrada, ale Cruyff nic sobie z tego nie robił. On zawsze wiedział lepiej. Taki charakter. Miał duszę wojownika. Rewolucjonisty. Nie znosił przegrywać także poza boiskiem. Zawsze walczył o swoje nawet w błahych polemikach. Nie cofał się przed knowaniami, spiskami, toteż współpraca z nim nie należała do łatwych. Nigdy nie zrobił licencji trenerskiej, bo to było poniżej jego godności. Nikt nie znał się przecież na piłce lepiej od niego. Tracić czas na kursach i egzaminach? W żadnym razie. Szefowie Barcelony jak Ajaxu musieli się nagimnastykować, by Johan mógł zrobić im zaszczyt i poprowadzić drużyny. "Zagłębiając się w konflikty Cruyffa łatwo było znaleźć wspólny mianownik. Niechęć do ustąpienia choć na centymetr" - pisze Auke Kok. Należał do rodziny handlowej, gdy miał 15 lat pracował w sklepie ze sprzętem sportowym, którego właścicielem był jeden z szefów Ajaxu Leo van der Kar. Potem w sklepie odzieżowym Harry’ego Blitza, który zasiadał w loży honorowej Ajaxu. Tam uczył się uporu w negocjacjach. Zawziętość płynęła jednak w jego żyłach. Od małego sprzedawał znaczki dla dzieci pukając od drzwi do drzwi. Roznosił gazety i mleko. Kolegom z klasy sprzedawał benzynę, którą zdobył od ojca. W sklepie rodziców nauczył się obsługiwać kasę. Miał skarbonkę, gdzie odkładał zarobione pieniądze. Na trybunach Ajaxu pojawiali się sprzedawcy żydowscy. Johan śledził ich pracę, a do swoich znajomych mówił "ja też jestem Żydem". W 1977 roku sprzedawał swój samochód, a gdy potencjalny kupiec zapytał "dlaczego jest droższy niż nowy z salonu?" usłyszał odpowiedź: - Bo to samochód Cruyffa. Cała jego kariera była biznesem. W 1974 roku Adidas ubierał reprezentację Holandii jadącą na mundial do RFN. Cruyff podpisał umowę z Pumą. Zmuszał federację do zmiany sponsora grożąc, że na mistrzostwach nie zagra. Był wtedy numerem 1 światowej piłki. Kiedy podpisał kontrakt z Feyenoordem zawarł w nim nowatorską klauzulę, że będzie pobierał 4,5 guldena od każdego biletu sprzedanego na De Kuip ponad granicę 22 tysięcy. Tylu ludzi przychodziło średnio na mecze Feyenoordu. Cruyff uznał, że każdy dodatkowy widz kupuje bilet ze względu na niego. Johan rządzi piłką, Johanem rządzi Danny Johan był pierwszym holenderskim piłkarzem, który miał agenta. Cor Coster, jego teść miał złą renomę. Mówiono, że w czasie wojny kolaborował z nazistami, a biznesy prowadził nieuczciwie. Z powodu swojego agenta Johan popadł w konflikt z rodziną i Ajaxem. W domu był pantoflarzem. Wszystkim rządziła Danny. Johan mówił, że Danny była jego zbawieniem. Nie była klasyczną żoną piłkarza. W ogóle nie lubiła piłki. Johana to cieszyło, bo w domu miał oddech od presji i spraw zawodowych. Kiedyś Cruyff powiedział, że gdyby nie żona skończyłby jak George Best. "Danny zawsze mnie zmuszała, żebym trzymał nogi na ziemi". W 1978 roku Cruyff pogodził się z federacją i miał jechać na mundial do Argentyny, gdzie Holendrzy znów dotarli do finału i znów go przegrali z gospodarzami. Kilka miesięcy wcześniej do domu Cruyffów w Barcelonie włamało się dwóch zbirów z pistoletem. Danny wyrwała się by zawiadomić policję, Johan obezwładnił napastnika z bronią. Przez następne tygodnie w domu mieszkała policja. Danny przeżyła taką traumę, że nie zgodziła się na wyjazd Johana do Argentyny. Nie pojechał. W 1994 roku przed mistrzostwami w USA federacja Holandii chciała postawić Cruyffa na czele drużyny narodowej. Danny znów poprosiła męża, by nie opuszczał domu na tak długo. Trzy lata wcześniej przeżył atak serca, dla żony liczyło się jego zdrowie. Nic więcej. Brat Johana Henny chciał zostać jego agentem. Marzenie się nie spełniło ze względu na teścia. To poróżniło rodzinę. Johan pomagał Henny’emu, ale gdy ten nie oddał mu długu, zerwał kontakty. Rozłam w rodzinie był tak głęboki, że w 2007 roku na pogrzebie matki bracia nie zamienili ze sobą słowa. Henny zaczął zbierać materiały do książki oczerniającej młodszego brata, która nigdy się jednak nie ukazała. Johan nie znosił się cofać. Ani w życiu, ani na boisku. Uważał, że po stracie piłki należy ją natychmiast odzyskać. Nie czekać, nie organizować się w tyłach, ale z miejsca rzucać się na przeciwnika. Gdy zdobywasz piłkę wysoko, droga do bramki rywala jest krótsza. A on zaskoczony i bezbronny. Wybijanie na oślep jest jak rozrzucanie pieniędzy lub cennych rzeczy. Bezsensowne. Przy odpowiedniej technice nie ma potrzeby kopania po autach. Trzeba mieć wyobraźnię przestrzenną, dobrze wykorzystać wolne przestrzenie na murawie. I nie oglądać się wstecz, ale przeć do przodu. Wtedy wszyscy są wygrani, a przede wszystkim kibice. Ten sposób patrzenia na futbol Johan zaszczepił w Barcelonie. Jego uczniem jest rzecz jasna Pep Guardiola. Obydwu cechuje fanatyczne przywiązanie do zasad. Cruyff krytykował Berta van Marwijka za defensywny styl gry, choć poprowadził Holendrów do finału mistrzostw świata w RPA. Wynik nie jest bogiem futbolu? "Jest jeden człowiek na świecie, który miesza się we wszystko i za nic nie odpowiada. Rządzi kadrą Holandii, Ajaxem i Barceloną nie wychylając nosa z domu" - pisała o Cruyffie prasa holenderska. Kiedy Guardiola powołał do życia swoją zjawiskową drużynę, racje Cruyffa znów wzięły górę. Pięć lat temu, gdy zmarł, świat żegnał geniusza. Nie zawsze go rozumiano, czasem się go bano, ale bezsprzecznie był kimś niepowtarzalnym. Dariusz Wołowski