Zwrot akcji po długiej przerwie. 4:1, gigant gra dalej w mistrzostwach świata

Do 1/8 finału Klubowych Mistrzostw Świata awansowało dziewięć europejskich zespołów, czego właściwie można było się spodziewać. Poza tym furorę na turnieju w USA robią drużyny z Ameryki Południowej, bo do walki o ćwierćfinały uprawnione były aż cztery kluby z Brazylii. Oprócz tego w 1/8 finału zagra także meksykańskie Monterrey, saudyjskie Al-Hilal oraz amerykański Inter Miami.

Messi się doczekał. Wieści dotarły do niego z Barcelony, finalizacja transakcji

Pierwszy mecz 1/8 finału wyeliminował jednego z brazylijskich potentatów. Po dogrywce w meczu Botafogo - Palmeiras z rywalizacją o tytuł pożegnali się Ci pierwsi. To oznaczało, że zespół z Sao Paulo zapewnił sobie prawo gry w ćwierćfinale, w którym Brazylijczycy mieli zagrać z jedną z europejskich ekip. Rywala dla Palmeiras wyłonić miało spotkanie Chelsea z Benficą, a więc mecz, który spokojnie mógłby być częścią fazy pucharowej Ligi Mistrzów.

Portugalska ekipa zaskoczyła w ostatniej kolejce fazy grupowej. Podopieczni Bruno Lage'a pokonali bowiem Bayern Monachium 1:0 i dzięki temu zapewnili sobie pierwsze miejsce w grupie, a także swoją obecność w tej teoretycznie łatwiejszej części drabinki. Chelsea mimo zajęcia drugiego miejsca w swojej grupie, mogła się cieszyć właśnie z tego samego powodu, a więc trafienia do pozornie łatwiejszej części fazy pucharowej. Gdyby londyńczycy swoją grupę wygrali, graliby właśnie z Bayernem.

Czarne chmury nad odkryciem Probierza. To koniec, zapadła ostateczna decyzja

Mimo tego, że Benfica wygrała swoją grupę, to faworyta tego spotkania należało raczej upatrywać w Chelsea. Odzwierciedlenie tych przewidywań zdecydowanie znaleźliśmy na murawie w pierwszej połowie rywalizacji. Ta, choć zakończyła się wynikiem 0:0, to z pewnością nie należała do nudnych, ale głównie ze względu właśnie na londyńczyków. Ci oddali bowiem siedem strzałów, z czego aż pięć było celnych. "The Blues" naprawdę mogli być rozczarowani, schodząc z bezbramkowym remisem.

Przewaga Chelsea nie malała w drugiej części rywalizacji i w końcu przełożyło się to na prowadzenie. W 64. minucie rywalizacji zespół z Anglii, a konkretnie Reece James, wykonywał rzut wolny niedaleko pola karnego Benfiki. Wydaje się, że Portugalczycy popełnili spory błąd, ale najważniejsze jest to, że piłka w końcu zatrzepotała w siatce i Chelsea wyszła na upragnione prowadzenie dzięki swojemu kapitanowi. Gdy wszystko zdawało się zmierzać do szczęśliwego dla Chelsea końca, sędzia przerwał mecz na ledwie kilka minut przed końcem z powodu nadchodzącej burzy.

Pauza potrwała ponad godzinę. A po niej więcej koncentracji zachowali Portugalczycy. Benfica natychmiast ruszyła do przodu, co zaowocowało golem tuż przed końcem regulaminowego czasu gry. Jeden z piłkarzy Chelsea dotknął piłki ręką we własnym polu karnym. Sędzia skorzystał z monitora VAR, by następnie wskazać na jedenasty metr. Stały fragment gry na gola zamienił Angel Di Maria. W dogrywce popularne "Orły" skomplikowały sobie sprawę. Czerwony kartonik za niesportowe zachowanie otrzymał Gianluca Prestianni.

Portugalczycy grający w osłabieniu nie poradzili sobie z przedstawicielem Premier League. Obfitująca w trafienia okazała się druga połowa dogrywki. Na przestrzeni zaledwie kilku minut gole zdobyli Christopher Nkunku, Pedro Neto oraz Kiernan Dewsbury-Hall. To dzięki nim "The Blues" powalczą niebawem o półfinał Klubowych Mistrzostw Świata.