- Największy dreszczyk emocji przeżyłem jednak, kiedy musiałem przebierać się w szatni gości - dodał popularny "Żuraw". W meczu towarzyskim Wisła Kraków pokonała "The Bhoys" 2:0. Największą gwiazdą spotkania był Żurawski, któremu podziękowano za sześć lat gry w klubie z Reymonta. Do ostatniej chwili nie było jednak wiadomo, czy były gracz "Białej Gwiazdy" przyjedzie do Krakowa. - Wypadało przyjechać i zagrać, przecież wielu kibiców przyszło także dla mnie. Nie wyjść na boisko to byłby grzech. Umówiłem się z trenerem Strachanem, że zagram przez dziesięć minut. Przestrzegał mnie tylko, żebym na siebie uważał - stwierdził reprezentant Polski. Żurawski otrzymał wiele upominków , a kibice na trybunach skandowali "Żuraw - władca muraw". Miło było, fajna uroczystość. Osobiście mam okazję podziękować kibicom, za doping i wsparcie w ciągu tych sześciu lat. Tylko nie wiadomo jak to nazwać: przywitaniem czy pożegnaniem? - dodał. Nieudanego występu polskiej reprezentacji na mundialu Żurawski nie chciał komentować. O planach zatrudnienia na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski Leo Beenhakkera mówił: - Może rzeczywiście będzie to dobre rozwiązanie. Obcokrajowca w tej roli chyba jeszcze nie mieliśmy. Pierwszy sezon w barwach Celtiku był dla Żurawskiego bardzo udany. - Nie spodziewałem się, że tak szybko się tam zaaklimatyzuję, bo zawsze miałem z tym kłopoty. Tymczasem zaliczyłem jeden z najlepszych sezonów w karierze. Następne rozgrywki są zagadką. Odszedł mój partner John Hartson, trener Strachan stara się ściągnąć napastników. Jedno wiem na pewno: w Celtiku spełnię wreszcie swoje marzenie o grze w Lidze Mistrzów. W Krakowie - mimo wielu prób - nie było mi to dane - wyznał Żurawski.