- Nie możecie być zadowoleni po tym meczu. Tylko jeden punkt, a wy byliście faworytem tego spotkania - zagadnęliśmy "Żurawia". - Oczywiście, że nie możemy być zadowoleni z tego wyniku, ale nie ma tragedii. Stworzyliśmy wiele sytuacji podbramkowych, zabrakło nam po prostu trochę szczęścia. - Podczas tego pojedynku miał pan kilka razy pretensje do arbitra Tomasza Mikulskiego. - Nie chodzi o to, że ja mam pretensje do sędziego, iż działa na naszą niekorzyść. Nie widać po prostu poprawy w poziomie prowadzenia spotkań przez arbitrów, ale dajmy już temu spokój. - Jak się was obserwuję na boisku, to widać, że przydałyby się wam krótkie urlopy, abyście mogli odetchnąć od zgiełku wokół drużyny. - Jak się gra co trzy dni, to normalne, że w pewnym momencie brakuje świeżości, szczególnie że w czwartek w Tbilisi graliśmy w dziesiątkę i trochę zdrowia trzeba było zostawić na boisku. Uważam jednak, że do ostatnich wyników Wisły trzeba podchodzić spokojnie. Zawsze były, są i będą w drużynie okresy, kiedy jej nie idzie. Trzeba je przetrwać i potem znowu grać swoje. - W niedzielę wybiegliście na boisko z trójkolorowymi fryzurami, w barwach Wisły, na głowie. Skąd się wziął ten pomysł? - Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy drużyną. Paweł Pieprzyca, Kraków