Mistrzowie Polski pokonali wicemistrzów 2:0, a "Żuraw" strzelił swoją 10. bramkę w sezonie wykorzystując rzut karny. Napastnik "Białej Gwiazdy" zapytany zaraz po meczu czy był faulowany w 67. minucie w polu karnym przez Łukasza Surmę rzucił w stronę dziennikarzy: - Byłem? - Nie wiemy - przyznali żurnaliści. - Też nie wiem - mówił wyraźnie rozluźniony piłkarz. - Legia sprawiła nam kłopot może przez 15 minut pierwszej połowy, nie znaczy to jednak, że jest słabym zespołem. Trzeba pochwalić Jacka Zielińskiego, że przestawił zespół na styl 4-4-2, aby jednak wszystko w nowym ustawieniu "zaskoczyło" potrzeba czasu - powiedział Żurawski. Jak piłkarz odebrał sytuację, iż przez całą pierwszą połowę na stadionie Wisły słychać było tylko fanów Legii, ponieważ kibice "Białej Gwiazdy" w ramach protestu przeciwko bandytyzmowi (jeden z ich przedstawicieli zginął niedawno w porachunkach między kibicami - przyp. red.) postanowili nie dopingować swoich ulubieńców. - Wiadomo, że fani są 12 zawodnikiem, ale my podczas meczu jesteśmy mocno skoncentrowani i staramy się nie zwracać uwagi na to, co dzieję się na trybunach. W drugiej odsłonie doping był już jednak taki sam jak zawsze - stwierdził napastnik krakowian. Od jakiegoś czasu głośno w mediach o tym, że "Żuraw" pożegna się z Wisłą i wyjedzie do zagranicznego klubu. Jak sam piłkarz odbiera to zamieszanie. - Wiem, że byłem oglądany przez przedstawicieli zagranicznych klubów (Ajax i Udinese - przyp. red.), ale w tym momencie nie ma to dla mnie znaczenia. Do zakończenia rundy jesiennej pozostało nam jeszcze kilka spotkań w lidze i Pucharze i Polski, w każdym z nich chce się zaprezentować jak najlepiej. A w grudniu usiądę i zastanowię się co dalej, abym jednak wyjechał, najpierw musi być konkretna oferta - powiedział Żurawski. Paweł Pieprzyca, Kraków