"Od tygodnia nasz klub jest bombardowany pytaniami, kiedy Maciej Żurawski przyjedzie na testy i ile mu zapłacimy. A dla nas nie ma tematu, bo Żurawskiemu niczego nie proponowaliśmy" - mówi w rozmowie z INTERIA.PL John Koluder. Polak nie jest zresztą pierwszym, o którym się pisało, że już jest jedna nogą w Wietrznym Mieście. Mieli tu już grać Luis Figo, Zinedine Zidane i Pavel Nedved. Z tej trójki najbardziej realny pozostaje tylko Czech, a za cały komentarz do "transferu Żurawskiego do Fire" niech posłuży fakt, że jeszcze dziś dla wielkonakładowego "Sun Times" bardziej prawdopodobne jest przyjście do klubu "Zizou" z emerytury niż Polaka ze Szkocji. Wszystko, co można powiedzieć o napastniku Celticu Glasgow, to fakt, że w jednej z tutejszych gazet codziennych został wymieniony jako "jeden z trzech Polaków - obok Mirosława Szymkowiaka oraz Sebastiana Mili - którzy mogliby przyciągnąć na stadion w Bridgeview polskich kibiców". Dyskusja na temat Żurawskiego czy jakiegokolwiek innego polskiego piłkarza w Major League Soccer może być jednak przyczynkiem do komentarza na temat tego, jak mało w Polsce wie się na temat poziomu reprezentowanego przez piłkarzy ligowych w Stanach Zjednoczonych. "Przeciętny polski kibic, a niestety także wielu ludzi uważających się za fachowców, mówi dziś z pełnym przekonaniem, że wyjazd do ligi MSL, to już oznaka emerytury i końca kariery. To po prostu nieprawda" - mówi szef redakcji sportowej polskiego radia w Chicago, od wielu lat odpowiedzialny za współpracę z MSL, Jacek Zieliński. "Bardzo prosty argument z mojej strony. Kiedy polska prasa cieszy się z każdego gola strzelonego w drugiej lidze angielskiej przez Rasiaka, to tylko w jednym klubie Premiership - Fulham - gra aż trzech piłkarzy z MLS (Brian McBride, Carlos Bocanegra, Clint Dempsey), w Reading kopie piłkę Bob Convay, w Manchester City DaMarcus Beasley, który jeszcze niedawno miał za partnera innego z graczy kupionych z Major League Soccer - Claudio Reynę. Bramkarzy "made in USA", grających w jednej z najlepszych lig świata, można wymieniać seriami, a jak to się ma do podboju Premiership przez polską ekstraklasę, nie muszę nikomu chyba tłumaczyć". Wracając do Żurawskiego i Chicago Fire. Władze klubu pamiętają, jak udany był eksperyment,, kiedy w Chicago grało trzech Polaków (Piotr Nowak, Roman Kosecki i Jerzy Podbrożny) oraz Czech Lubos Kubik, więc apel setek tysięcy mieszkających tutaj Polaków ma sens. Latem minionego roku na testach, całkiem udanych, był Marek Citko, ale wtedy, po całkowicie niezrozumiałej decyzji, zamiast zadecydować się na Citkę, szefowie postawili na Francuza z drugiej ligi, Pascala Bedrossian, który niczego nowego do zespołu nie wniósł. Jest jednak szansa, że Polaka w Chicago kibice zobaczą, bo tradycyjny Dzień Polski w Chicago Fire, będący ukłonem wobec polskich fanów "kopanej", przełożono wyjątkowo z czerwca na sierpień, kiedy okno transferowe jest szeroko otwarte. Może tym ukłonem będzie ktoś, kogo nazwisko wszyscy w biało-czerwonych koszulkach będą dobrze znali? Przemek Garczarczyk z Chicago