Dwa tygodnie temu wraz z drużyną Hannoveru zatrzymał Werder, który do tego meczu był liderem Bundesligi. Zaraz potem dziennikarz "Tylko Piłka" rozmawiał z piłkarzem. Jest pan obecnie najpewniejszym polskim obrońcą w Bundeslidze. U Bosackiego czy Wałdocha świetna gra w klubie zawsze szła w parze z powołaniami. Nie ma pan o to żalu do Janasa? - Ostatni raz byłem na zgrupowaniu w Warszawie przed meczami z Azerbejdżanem i Irlandią Płn. Niestety, nie zagrałem w żadnym z tych spotkań. Obydwa obserwowałem z trybun, po tych meczach nikt z kadry się ze mną nie kontaktował. Jest już dla mnie raczej jasne, że tak zostanie. - Tak, ale debiut - i to całkiem udany - zaliczył pan 11 lutego tego roku z Białorusią. Co według pana mogło zadecydować o braku akceptacji ze strony trenera? - Ocenianie swojej osoby zostawiam innym. Wiem, jak patrzy się w Polsce na zawodników z tzw. trójką z przodu. Do najmłodszych nie należę, z drugiej strony wcale się nie dziwię, że trener mając już kilku zawodników po trzydziestce stara się powoływać też młodszych. - W prasie bardzo rzadko można przeczytać o pana występach na niemieckich boiskach, to z pewnością nie ułatwia zwrócenia uwagi na Żurawia. - Jeżeli nie dostaję powołania grając na co dzień w Bundeslidze i mając tam pewne miejsce w składzie, to wątpię, aby zmiana klubu coś zmieniła. Zdaję sobie sprawę, że Real Madryt już mi raczej nie grozi. - A udało się panu porozmawiać o swoim występie z trenerem? - Od czasu tamtego meczu udało nam się zamienić parę zdań, kiedy trener był na meczu w Hannowerze. - Nie wierze jednak, że nie widzi pan siebie w kadrze Janasa. Czy faktycznie zawodnik ligi katarskiej może być lepszy od gracza Bundesligi? - A tu pana zaskoczę, bo uważam, że Jacek Bąk to obecnie najlepszy środkowy obrońca. I to bez względu na to, czy gra we Francji czy Katarze. Pytanie tylko, kto będzie grał po boku: Kłos, Jop, Hajto czy Głowacki? Są to zawodnicy o podobnym poziomie i o tym kto gra decyduje dyspozycja dnia. - A nie dziwią pana czasem powołania selekcjonera. Nie miał pan na zgrupowaniu wrażenia, że w kadrze są równi i równiejsi? - W reprezentacji powinni grać zawodnicy którzy grają w klubach. Takie powinno być kryterium nominacji. Jeżeli nie gra jeden czy dwa mecze, nie jest to żaden problem, ale jeżeli nie gra dłużej... To są oczywiście problemy trenera. W końcu zna tych zawodników, których powołuje, wie na co ich stać. Do tej pory wyniki przemawiają na korzyść Janasa. - Do kadry spieszno pana klubowemu koledze. Jak to jest z jego polskością. Ponoć chęć gry w naszej reprezentacji wynikała z braku zainteresowania trenera kadry Niemiec? - Krzysiek (przyp. red. Dąbrowski) powiedział mi wprost, że jeśli któryś z dziennikarzy będzie do mnie dzwonił pytając się o niego, to mam powiedzieć, że dla niego nie jest to żadna sprawa priorytetowa. Urodził się w Polsce. Gdyby była możliwość i dostałby szansę od Janasa, to nie odmówiłby. Ale to nie jest tak, że on robi wszystko, aby załapać na mistrzostwa świata. Nie na tym to polega. Znam dobrze Krzyśka, to bardzo skromny chłopak. - A czy koledzy z kadry nie mieliby problemów z porozumiewaniem się z nim po polsku? - Skoro nie mają kłopotów z Olisadebe, który nie mówi praktycznie w ogóle po polsku, myślę że i z Krzyśkiem nie mieliby żadnych problemów. Krzysiek nie mówi po polsku tak jak ja, ale to jest chyba normalne, skoro mając chyba 5 lat wyjechał za granicę. - W lidze macie środek tabeli macie zapewniony, spadku raczej nie musicie się obawiać - tak jest od trzech lat. W tym roku będzie chyba podobnie. - W tamtym roku zagraliśmy super rundę jesienną i wiosną nie musieliśmy się bać o spadek. Z takim składem w tym roku też nie powinniśmy mieć problemów z utrzymaniem. Rozmawiał Tomasz Parzybut, Tylko Piłka.