Najbardziej krytykował błędy popełnione podczas półfinału, kiedy Argentyna przegrała 2-0 z Brazylią i sędziowie nie wykorzystali VAR-u do analizowania zagrywek, w których niemal nie było wątpliwości, że należało odgwizdać Argentynie rzut karny. Krytykował też decyzję o usunięciu go z boiska po starciu z Garym Medelem, za kłótnię podczas meczu z Chile o trzecie miejsce. Mówiąc to wszystko publicznie, na gorąco, Messi nie chciał się upodabniać do zawsze ekstrawertycznego innego Argentyńczyka, Diego Maradony. Obaj, bez wątpliwości, bardzo różnią się charakterem. Jeden jest zamknięty w sobie, drugi o wiele bardziej otwarty, skory do prowokacji, nawet dwie dekady po tym, jak zostawił futbol. Messi powiedział to, co powiedział, bo go zostawili samego, bo czuje, że nie ma u swojego boku nikogo, kto by przemawiał w jego imieniu w argentyńskiej reprezentacji. Wtedy, kiedy w 2006 roku debiutował w mundialu w Niemczech, był najmłodszym piłkarzem drużyny, teraz w wieku 32 lat jest nie tylko kapitanem drużyny, ale też z jego pokolenia w reprezentacji pozostali już tylko Nicolas Otamendi, Sergio Aguero i Angel Di María. I oprócz obrońcy, który będzie wkrótce opuszczać Manchester City, żaden z pozostałych głosów nie ma istotnego wpływu na biało-błękitną drużynę. Przestali już grać Lucas Biglia, Martin Demichelis, Pablo Zabaleta i Javier Mascherano - piłkarze mający pewien wpływ na geniusza z Barcelony, który czuje, że będąc teraz liderem, którego naśladują młodzi piłkarze z drużyny, wciąż musi się przyzwyczaić, że koledzy podają piłkę będącemu na dobrej pozycji, a nie zawsze adorowanej przez nich "dziesiątce". Messi też wie, że Lionel Scaloni najpewniej nie będzie długo trenerem. Lubi go, bo dobrze się dogadują i zjednoczył drużynę. Jednak zdaje sobie sprawę, że argentyńska federacja (AFA) wkrótce się go pozbędzie, przede wszystkim dlatego, że Scaloniemu brakuje doświadczenia. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, Messi musi pomagać mu w utrzymaniu stabilności drużyny niż polegać na jego decyzjach na boisku i poza nim. A jakby tego było mało, Messi zdaje sobie sprawę, że nie może też liczyć na stojących na czele AFA, którym niemal kompletnie brakuje rozsądku. Szef związku Claudio Tapia powinien działać na chłodno i z dyplomacją, a zamiast tego, po wyeliminowaniu Argentyny przez Brazylię wysłał ostry list do Conmebolu, w którym oskarża o korupcję szefa Komitetu Sędziowskiego Brazylijczyka Wilsona Seneme i nie otrzymując odpowiedzi, następnego dnia domaga się jej ponownie, za pośrednictwem Federico Beligoy, stojącego na czele związku sędziów w Argentynie. Od dnia wysłania listu Conmebol utrzymuje całkowite milczenie. Prezydent, Paragwajczyk Alejandro Domínguez, w taki właśnie sposób działa i z upływem miesięcy podejmuje decyzje. Ale argentyński futbol, skłócony teraz z Conmebol, jest narażony na dwa problemy: bardzo dużą sankcję dla Messiego (za usunięcie podczas meczu z Chile, a przede wszystkim za jego skargi) i fakt, że nie będzie można liczyć na niego ani w czasie kwalifikacji do mundialu ani w rozgrywkach Pucharu Ameryki w 2020 r., które Argentyna będzie organizować razem z Kolumbią. Sergio Levinsky