W Polsce trener Żywotko, który 9 stycznia skończył 102 lata, kojarzony był głównie przez starszych kibiców, a i to nie wszystkich. W lidze pracował przecież lata temu, doprowadzając do ekstraklasowego awansu szczecińskie kluby, Arkonię w 1961 i Pogoń pięć lat później, a także Arkę Gdynia w 1976. Zablokowany wyjazd Wtedy miał razem z Kazimierzem Górskim, z którym w czasie wojny grał w lwowskiej Garbarni, wyjechać do pracy w klubie w Kuwejcie, ale wszystko zablokowały sportowe, komunistyczne władze, niezadowolone z faktu, że reprezentacja kierowana przez trenera Górskiego zdobyła "tylko" srebro na igrzyskach olimpijskich w Montrealu. Pan Kazimierz wylądował potem w Grecji, a Żywotko - zwolniwszy się wcześniej z pracy w Arce - musiał czekać ponad rok na paszport i zagraniczny wyjazd. Miał ofertę z dalekiej Indonezji, ale ostatecznie wylądował bliżej, bo w Afryce Północnej, a konkretnie w Algierii, w klubie o nazwie Jeunesse Electronique de Tizi-Ouzou (teraz JS Kabylie). Miał tam zostać dwa, trzy lata a został prawie... 14! Praca w klubie Kabylów, mieszkańców górskich miast, miasteczek i wiosek, rdzennych mieszkańców Afryki Północnej, to niekończące się pasmo sukcesów. 7 tytułów mistrza kraju z 14, które są w gablocie JSK, do tego Puchar Algierii, a przede wszystkim dwa klubowe mistrzostwa Czarnego Lądu, w 1981 i 1990 roku. Przy tym wszystkim jeszcze nieoficjalnie Superpuchar Afryki w 1982 roku. W Algierii ma status legendy. Nawet teraz na dźwięk nazwiska "Zivotko", bo tak wymawia się i pisze tam jego nazwisko, kibicom piłkarskim uśmiechają się twarze. I to niekoniecznie tylko fanom JS Kabylie. Został w pamięci - Każdy wie o jego dokonaniach dla JS Kabylie. Dla całej naszej piłki w Algierii zrobił wiele i zostawił swój ślad w naszym kraju - mówił mi w kwietniu 2018 roku na potrzeby książki "Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki" Rabah Madjer, jedna z największych legend algierskiej i afrykańskiej piłki, gwiazda MŚ 1982. Inna z legend algierskiego futbolu Mohamed Maouche, rocznik 1936, który w Stade Reims grał razem z samym Raymondem Kopaczewskim, a który potem był selekcjonerem algierskiej kadry dodawał. - To była fantastyczna i niezwykła osoba. Raz jako człowiek, a druga rzecz jako trener. To przecież na czas jego pracy przypada złota era JS Kabylie, jest u nas niezapomnianą osobą, w dużej mierze przez to, że świetnie rozumiał algierską piłkę. Kiedy byłem trenerem reprezentacji, często spotykaliśmy się i rozmawialiśmy na Stadionie 5 Lipca w Algierze. Dyskutowaliśmy o piłce, o klubach, o kłopotach, które miałem ja czy on. Opowiadałem i dzieliłem się z nim swoimi spostrzeżeniami z prowadzenia kadry narodowej - tłumaczył Mohamed Maouche Czerwona i zielona krew Stefan Żywotko prowadził klub przez lata z Mahieddine Khalefem, a na ich jedenastkę wołano Barcelona Afryki, albo tytułowano ją przydomkiem, od pierwszych liter nazwy klubu "Jumbo JET". - Te puchary latały za nami - opowiadał mi sędziwy i utytułowany szkoleniowiec, mający duże poczucie humoru, jak to lwowiacy. Wieloletni kapitan, a potem działacz JS Kabylie Mouloud Iboud, który dla JSK zagrał w blisko pół tysiącu meczów, w Algierze o Żywotce mówił mi tak. - W Algierii to rzadkość, żeby któryś ze szkoleniowców pełnił swoją funkcję przez rok, nie mówiąc już o dłuższym okresie. Trzy lata? To teraz prawie niemożliwe. Te jego czternaście lat, to niesamowity wynik, poparty jednak ciężką pracą, jego osobowością, no a przede wszystkim świetnymi rezultatami. Te trzy rzeczy sprawiły moim zdaniem, że utrzymał się w klubie tak długo. Jego zaletą było też to, że równo traktował zawodników. Nie było u niego żadnych podziałów, wszyscy byli równi, a każdy, kto ciężko pracował, bez względu na to, czy był to kapitan zespołu Ali Fergani, czy ktoś inny, otrzymywał swoją szansę - podkreślał. Mouloud Iboud dodawał przy tym. - Żywotko mówił, że jeśli przetniecie moje żyły i zobaczycie krew, to będzie tam czerwony kolor Polski, a także zielony kolor JSK - śmiał się wtedy wielki piłkarz JS Kabylie. Wczorajszy mecz, algierskie classico pomiędzy JSK, a Mouloudią Algier w Tizi Ouzou rozpoczął się, jak informuje nas Yassine Maloumi, minutą ciszy ku pamięci polskiego szkoleniowca. Podobnie ma być przed ekstraklasowym meczem Pogoń - Zagłębie Lubin. Trener Żywotko do dziś, z 4,5-letnim okresem ciągłej pracy z portową jedenastką w latach 1965-1969, jest rekordzistą w tym względzie w szczecińskim klubie, choć wkrótce ten wynik wyrówna Kosta Runjaić. W drodze po pierwszy puchar. Triumf polskiego treneraStefan Żywotko otrzymał pamiątkową koszulkęW Polsce zapomniany, w Afryce uwielbiany. Nowa książka na piłkarskim rynku