Portugalczyk, który w latach 2016-19 był szkoleniowcem Szachtara Donieck, utknął w Kijowie po rosyjskiej inwazji, która spowodowała, że wszelkie komercyjne loty zostały uziemione. Razem z nim przebywali żona Katerina Ostrouszko i ich syn, urodzony w 2019 roku. Na szczęście udało im się uciec przez Mołdawię do Rumunii. "Moja rodzina i ja opuściliśmy Ukrainę. Po ponad 30-godzinnej podróży autobusem jesteśmy teraz w Rumunii" - napisał Fonseca na portalu społecznościowym. Wojna w Ukrainie. Paulo Fonseca już w Rumunii "Jesteśmy bezpieczni, ale koszmar Ukraińców, którzy kontynuują bohaterską walkę, trwa. Apeluję do wszystkich, żeby zrobili wszystko, co w ich mocy, aby ich wesprzeć, gdy nadal cierpią w tak niesprawiedliwy i okrutny sposób" - dodał. Wcześniej trener, którego ostatnim klubem była Roma, z którą rozstał się po zakończeniu poprzedniego sezonu, opowiadał o sytuacji w Kijowie na łamach dziennika "Jornal de Noticias". "Zostałem obudzony o piątej rano przez pięć wybuchów z rzędu. Miałem zaplanowany lot, ale teraz nie można stąd wylecieć, między innymi dlatego, że lotniska są już zniszczone, a przestrzeń powietrzna zamknięta. To najgorszy dzień w moim życiu. Trzeba poczekać, mieć szczęście i modlić się, aby bomba na nas nie spadła" - mówił Fonseca.