Wystarczyło niewiele ponad kwadrans gry na Camp Nou, by przedmeczowe prognozy o wyrównanych siłach okazały się fikcją. Podbudowane nadzwyczajnymi statystykami (19 meczów: 15 zwycięstw, 4 remisy) nadzieje Jose Mourinho waliły się w gruzy w zetknięciu z piłkarskim geniuszem najwyższej próby. Najlepszy trener świata patrzył na to bezczynnie, tak jak jego najlepszy piłkarz, którego wcześniejsze dokonania (15 goli w lidze) wskazywały na szczyt formy. Mourinho, Ronaldo i wszyscy inni przybysze z Madrytu zachowywali się na Camp Nou dyskretnie, jak nieproszeni goście - nieobecni wobec gospodarza poruszającego się w innym wymiarze. Trudno dokładnie określić, co zawalili "Królewscy" lub czego zaniechali? Być może mecz był tak jednostronny, bo Barca grała momentami wręcz zjawiskowo. To już nie są trójkąty między Xavim, Messim i Iniestą, to skomplikowane figury wieloramienne z Pedro, Villą, Busquetsem, Alvesem i całą resztą. Nikt u Guardioli nie wychodzi na boisko wyłącznie po to, by przeszkadzać przeciwnikowi. Piłkarze Barcelony znajdowali się w ciągłym, uporządkowanym ruchu jak elektrony, rywal z Madrytu musiał się więc czuć jakby polował na duchy. Za szowinizmem Bułgara Christo Stoiczkowa nie przepadam, ale jedna jego opinia wydaje się godna zacytowania. Porównując Messiego z Ronaldo powiedział, że pierwszy jest bogiem futbolu, drugi zwykłym śmiertelnikiem. Taka sama różnica jak między liderami, była wczoraj między Barceloną i Realem. Kilka tygodni temu kibic "Królewskich" Rafael Nadal usprawiedliwiał porażki Realu z Katalończykami, "bo przyszło im się mierzyć z najlepszą drużyną w historii piłki". Wczoraj diagnoza tenisisty potwierdzała się na oczach świata. W Madrycie odbywa się pospieszna inwentaryzacja mebli po trzęsieniu ziemi. Jorge Valdano ogłasza, że wczorajszy mecz zniekształcił obraz rzeczywistej różnicy między Barcą i Realem i, że jest ona znacznie mniejsza. "Marca" wskazuje na rzut karny nie podyktowany na Ronaldo (starcie z Victorem Valdesem) przy stanie 0-2. Największy dziennik w Hiszpanii podkreśla, że chociaż Ronaldo nie zdobył bramki w szóstym kolejnym meczu przeciw Barcelonie, to Mourinho po raz dziewiąty udało się zapobiec golom Messiego. Trener Realu zachował jednak rozsądek oceniając, że Barca jest zespołem skończonym, Real w budowie. "Miarą klasy nas wszystkich stanie się czas, którego będziemy potrzebowali, by się pozbierać". Świat piłki zna wiele wojen wygranych, po najdotkliwiej przegranych bitwach. W fazie grupowej Champions League w 2000 roku Real stracił w dwumeczu z Bayernem osiem bramek, by potem dość gładko wyeliminować go w półfinale. Mourinho przypomina sytuację z Interem, który rok temu był od Barcy bezdyskusyjnie słabszy, a kilka miesięcy później zagrodził jej drogę do finału Ligi Mistrzów. Na 25 kolejek przed zakończeniem rozgrywek w Hiszpanii różnica w ligowej tabeli wynosi zaledwie 2 pkt. Real może więc wrócić na szczyt już w sobotę. Okazja do rehabilitacji jest niezwykła: na Santiago Bernabeu przybywa Valencia. Barcelona zdobyła więc wczoraj niezbyt wiele. Z praktycznego punktu widzenia nic więcej ponad pięć goli i trzy punkty. W meczu, który śledziło na żywo 400 mln ludzi pokazała jednak wyższość nad kolosem z Madrytu trudną do wyrażenia w słowach. Real oblał wielki test, ale rzeczywistą miarą postępu dokonanego przez Jose Mourinho będzie 1/8 finału Ligi Mistrzów. Dopiero tam przekonamy się czy pod kierunkiem Portugalczyka "Królewscy" odzyskują pozycję w Europie. Czy zespół Pepa Guardioli może aspirować do tytułu najlepszej drużyny w historii? Wydaje się, że tak. Nie osiągnął i zapewne nie osiągnie tyle, ile Real z Alfredo di Stefano na przełomie lat 50. i 60, ale pod względem magii w grze dorównuje największym. Od strony estetycznej nawet ich przewyższa, choć w jakimś stopniu jest to oczywiście kwestia gustu. Ajax z Johannem Cruyffem, Bayern z Franzem Beckenbauerem, Milan z Marco van Bastenem, Real z Zinedine Zidane'm i Barcelona z Leo Messim - kogoś brakuje w tej niezwykłej kolekcji? Zapytany o grę reprezentacji Brazylii na mundialu w 1982 roku Zbigniew Boniek powiedział, że czuje się jak ktoś, kto ma określić zapach wiatru. Równie bezsilny jestem dziś przy opisaniu tego, co wyrabiają na boisku piłkarze Barcelony. Ku pokrzepieniu serc rywali Katalończyków przypomnę tylko, że na hiszpańskim mundialu 29 lat temu zjawiskowa drużyna z Falcao, Ederem i Socratesem osiągnęła mniej niż Polska. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim! Zobacz skrót meczu FC Barcelona - Real Madryt 5-0: