Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zimny prysznic dla FC Barcelona, Lewandowski zdjęty. Koszmary Ligi Mistrzów wróciły

FC Barcelona znakomicie rozpoczęła ligowy sezon. W pierwszych pięciu kolejkach "Duma Katalonii" zdobyła wszystkie możliwe punkty i już wypracowała sobie przewagę czterech oczek nad Realem Madryt i Atletico Madryt. Sytuacja zaczyna się jednak właśnie komplikować, bo maszyna Hansiego Flicka rozpoczęła rywalizację w Lidze Mistrzów i granie co trzy dni. Pierwszym przeciwnikiem było na wyjeździe AS Monaco. Od razu przyszła weryfikacja, bo "Duma Katalonii" przegrała 1:2.

Robert Lewandowski
Robert Lewandowski/MIGUEL MEDINA/AFP

Kibice FC Barcelony już zapomnieli o fatalnym sezonie, jaki ich ulubieńcy rozegrali w ostatnim roku pod wodzą Xaviego. Hiszpański gigant zakończył rozgrywki bez trofeum, co jest oczywiście nie do zaakceptowania dla drużyny na tym historycznym poziomie. Mimo tego władze klubu były chętne do dalszej współpracy z Xavim, ale ostatecznie niespodziewanie Hiszpana zwolniono. W jego miejsce przyszedł Hansi Flick, któremu nie wyszła przygoda z kadrą Niemiec. 

Spodziewano się, że praca nowego trenera przyniesie odpowiednie efekty, ale nikt raczej nie oczekiwał, że przyjdą one tak szybko i będą tak spektakularne. Flick dosłownie odmienił zespół, który nie miał w sobie życia i stworzył z niego maszynę do pressingu, cieszącą oko kibica, a co najważniejsze, w parze z tym wszystkim poszły wyniki, bo "Duma Katalonii" wygrała wszystkie pięć ligowych spotkań i już zapewniła sobie przewagę czterech oczek nad Realem Madryt i Atletico Madryt

Barcelona przegrywa na otwarcie Ligi Mistrzów. Zimny prysznic

Eksperci zgodnie powtarzali, że trzeba poczekać na Ligę Mistrzów, bo wówczas poziom trudności rywali, ale także terminarza zdecydowanie wzrośnie. Pierwszym wyzwaniem w nowej formule tych elitarnych europejskich rozgrywek było AS Monaco, a mecz odbywał się w księstwie. 

Spotkanie rozpoczęło się najlepiej, jak tylko mogło z perspektywy postronnego widza. FC Barcelona bowiem już po 11 minutach rywalizacji musiała przygotować się na grę o jednego piłkarza mniej. Czerwoną kartkę za swój faul obejrzał bowiem Eric Garcia, który próbował ratować sytuację po błędzie bramkarza. Gospodarze błyskawicznie przewagę jednego zawodnika wykorzystali, a konkretnie zrobił to 22-letni Akliouche, który precyzyjnym strzałem otworzył wynik. 

Dwanaście minut później, na tego gola odpowiedzieli goście i zrobili to oczywiście za sprawą Lamine'a Yamala, który znajduje się w znakomitej formie. 17-latek właściwie skopiował to, co zrobił jego "kolega po fachu" i równie precyzyjnym strzałem pokonał zastępcę kontuzjowanego Radosława Majeckiego. Monaco miało jeszcze swoje szanse i pewnie powinno nawet prowadzić do przerwy, ale brakowało skuteczności i ta część meczu skończyła się remisem 1:1. 

Druga połowa przez długi czas przebiegała tak, że można było spodziewać się bezbramkowego remisu. Sytuacja zmieniła się po wejściu na murawę 18-letniego George'a Ilenikheny. Nigeryjski napastnik doskonale odnalazł sobie przestrzeń za plecami linii defensywnej gości i strzałem pod poprzeczkę pokonał bardzo słabego tego wieczoru Marca Andre ter Stegena. Mieliśmy 2:1, a Monaco nie przestawało atakować. Kolejnego gola już jednak nie zobaczyliśmy, a w 80. minucie występ zakończył Lewandowski. Barcelona nową Ligę Mistrzów rozpoczyna od bardzo bolesnej porażki z rywalem z dopiero czwartego koszyka. 

Gdy spojrzymy w statystyki, to naprawdę bardzo łatwo jest tę porażkę zrozumieć. FC Barcelona w całym meczu oddała jeden celny strzał - gol, a Monaco aż osiem. "Duma Katalonii" wypracowała sobie ledwie 0.28 współczynnika oczekiwanego gola, a w przypadku Monaco ta statystyka zatrzymała się na wartości 1.99 (dane za Flashscore.com). Hansi Flick z pewnością będzie miał sporo wniosków i materiału do analizy. 

Statystyki meczu

Posiadanie piłki
55%
45%
Strzały
17
4
Strzały celne
8
1
Strzały niecelne
4
3
Strzały zablokowane
5
0
Ataki
82
50
Robert Lewandowski/Jose Breton/AFP
Lamine Yamal i Robert Lewandowski/Urbanandsport/AFP
Robert Lewandowski/Joan Valls/Urbanandsport/NurPhoto/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem