- Najważniejsze, że moja bramka dała zwycięstwo i z tego się cieszę. Mam nadzieję, że będę strzelał jeszcze ładniejsze - powiedział po meczu z GKS Katowice strzelec jedynej bramki Marek Zieńczuk z Wisły Kraków.
- Z tej piłki nic innego nie można było zrobić, bo zrobiła ona kozioł przede mną i trzeba było tylko dobrze w nią trafić. Nie wiem, czy troszkę wiatr nie pomógł, bo bramkarz nie miał szans, a dziś bardzo dobrze się spisywał.
Przyznasz, że oczekiwania były większe...
- Na pewno kibice czekali na więcej bramek. Jednak gdybyśmy tak rozbudzili te wszystkie apetyty od razu, od pierwszego meczu, to wcale nie byłoby tak dobrze. Trzeba przyzwyczajać kibiców, że z każdym meczem będziemy grali coraz lepiej i mam nadzieję, że w następnym spotkaniu już bardziej skutecznie. Na pewno inaczej by się grało, gdybyśmy wykorzystali stworzone sytuacje, bo miał je Tomek Frankowski i Marcin Baszczyński, a tak zostaje taki trochę zamazany obraz naszej gry.
Czy nie za mało podań otrzymywałeś?
- GKS obrał taką taktykę, żeby zablokować boki. Czułem, że Artur Andruszczak gra na indywidualne krycie. Kiedy schodziłem na drugą stronę boiska, on biegł za mną, a tego w kanonach piłkarskich już dawno się nie gra. Jednak trzeba przyznać, że robili to konsekwentnie przez 90 minut, dlatego było nam bardzo ciężko.
Wy mieliście obozy przygotowawcze w Turcji i na Cyprze, a GKS miał tylko kolonie w Katowicach, ale na boisku nie było widać tej różnicy.
- I właśnie na tym polega to piękno piłki, że można mieć najlepszą drużynę, a czasami niespodzianki się zdarzają. Na szczęście dla nas, taka niespodzianka dziś się nie przytrafiła, ale rozmiary naszego zwycięstwa nie były jakieś imponujące.
Oglądałeś wczoraj mecz Legii?
- Legia pokazała dwa oblicza, inne w pierwszej, a inne w drugiej połowie. W drugich 45 minutach zagrali bardzo ciekawą piłkę i widać dużą zmianę, jaką Jacek Zieliński wprowadził do tego zespołu. Cieszymy się, że mamy godnego rywala w walce o mistrzostwo Polski i na pewno będzie to ciekawe dla kibiców.
Nie martwi Cię gra Wisły? Gracie o wiele gorze niż jesienią!
- Nie. Rozmawialiśmy z chłopakami w szatni i Wiśle często ciężko jest zacząć rundę wiosenną. Pamiętam, jeszcze jak byłem piłkarzem Amiki, to pamiętam ciężkie boje wiślaków z Górnikiem Polkowice, czy ze Świtem Nowy Dwór. Wtedy też mieli ciężko na początku, ale później zdobyli mistrzostwo Polski i to z dużą przewagą.
Notował: Andrzej Łukaszewicz