"Kto by przypuszczał, że strzelę gola z rzutu wolnego? Pierwszy uderzał Mirek Szymkowiak, jednak sędzia uznał, że przedwcześnie dał mu kartkę i nakazał powtórkę. Miał ją wykonać Maciek Żurawski. Ma silniejsze ode mnie uderzenie, podobnie jak Tomek Kłos. Jako że udało mi się jednak przybliżyć piłkę w kierunku bramki o dwa metry, to ja strzeliłem" - wyjaśnił na łamach "Dziennika Polskiego" Zieńczuk, który przyznał, że nie zapisuje swoich wszystkich bramek w karierze. "Robią to za mnie dziennikarze. A w domu brat zbiera wycinki. Ma cały segregator!" - wyznał pomocnik Wisły.