- Informacje o kolejnych aktach przemocy wobec sędziów sportowych otrzymuję ostatnio dosłownie w każdym tygodniu. Od poszkodowanych lub świadków dostaję nie tylko opisy sytuacji, ale także różne dokumenty potwierdzające prawdziwość zgłoszeń. Niektórzy poszkodowani zgodzili się na wykorzystanie tych materiałów w słusznej sprawie, więc jeśli Komisja Senacka będzie chciała się z nimi zapoznać, przedstawię je i omówię - mówi Rostkowski, który w przeszłości był autorem różnych pomysłów antykorupcyjnych oraz był już pomysłodawcą i inicjatorem m.in. wprowadzenia w Polsce zawodowego sędziowania piłki nożnej, szkoleniowej wymiany sędziów z Japonią (trwała przez dekadę) oraz wprowadzenia systemu VAR do Ekstraklasy i Pucharu Polski. Rostkowski apeluje o zmianę Ustawy o Sporcie W petycji Rostkowski zwraca się z prośbą o zmianę Ustawy o Sporcie poprzez wprowadzenie do niej definicji sędziego sportowego i objęcie sędziów sportowych taką samą ochroną prawną, jaką objęci są funkcjonariusze publiczni. Alternatywnie wnioskuje o zmianę w ustawie Kodeks karny poprzez dopisanie sędziów sportowych do listy funkcjonariuszy publicznych. - Sędziowie sportowi funkcjonują publicznie, czyli pracują i podejmują decyzje publicznie, publicznie są też oceniani i krytykowani, a także publicznie stają się ofiarami przemocy, zarówno fizycznej, jak i werbalnej. To wszystko wskazuje logicznie na to, że powinni być traktowani jak funkcjonariusze publiczni. Przecież przedstawiciele niektórych zawodów objętych taką samą ochroną prawną, jaką mają funkcjonariusze publicznie, w praktyce nie są narażeni na akty przemocy lub przynajmniej nie tak często jak sędziowie sportowi, szczególnie arbitrzy piłki nożnej. Dotychczas nie słyszałem żadnych racjonalnych argumentów przeciwko objęciu sędziów sportowych taką ochroną prawną. Przecież nikt na tym nic nie straci, a już na pewno nie uczciwi i zachowujący się zgodnie z normami prawnymi i społecznymi obywatele - argumentuje Rostkowski, który kopię petycji opublikował na swoich profilach społecznościowych. Problem przemocy sędziowie sportowi od lat zgłaszali w swoich związkach sportowych, ale bezskutecznie. W poprzednich kadencjach także niektórzy posłowie starali się zainteresować problemem Ministerstwo Sportu, ale w odpowiedzi słyszeli zazwyczaj, że "Ministerstwo skupia się na edukacji". Rostkowski liczy na nowe Ministerstwo Sportu - Nie chcę wchodzić w kwestie polityczne, ale po prostu wolałbym, aby nowe Ministerstwo Sportu dostrzegało różne problemy występujące w sporcie, zwłaszcza jeśli są to problemy wspólne dla różnych dyscyplin sportowych. Przemoc jest takim problemem, ponieważ akty agresji wobec sędziów zdarzają się już nawet w czasie zawodów tenisowych i zawodów tanecznych - mówi Rostkowski. - Najwyższy czas spojrzeć na ten problem w sposób bardziej nowoczesny, z empatią i wyobraźnią o tym, do czego może doprowadzić dalsze ignorowanie problemu przemocy wobec sędziów. Jeśli jakikolwiek urzędnik myśli lub mówi, że skoro zapobieganiem przemocy nie zajęły się właściwe związki sportowe, więc Ministerstwo nie powinno interweniować, to znaczy, że kompletne nie rozumie sytuacji i sam podważa swoje kompetencje do pracy w sporcie - twierdzi arbiter, który w przeszłości sędziował mecze reprezentacjom Brazylii, Francji czy Włoch oraz mecze w Lidze Mistrzów, m.in. takim klubom jak Real Madryt czy Chelsea Londyn. Rostkowski: Władze PZPN od lat nie reagują Rostkowski tłumaczy, że wszelkie próby rozwiązania problemu po ścieżce służbowej, czyli w ramach związku sportowego, praktycznie są niemożliwe z powodu struktury organizacyjnej związków sportowych. Najwyraźniej to widać na przykładzie PZPN. - Od lat władze PZPN nie reagują, bo to zwyczajnie im się nie opłaca. Boją się utraty mandatów - tłumaczy Rostkowski. - Prezesa PZPN i członków zarządu wybierają działacze klubowi, trenerzy i piłkarze, ale nie sędziowie. Sędziowie nie dysponują ani jednym mandatem. Nie mają żadnego głosu. Dosłownie. Skoro sędziowie nie mają wpływu na nic, co się dzieje poza boiskiem, czyli na nic, co dla władz związku jest najważniejsze, to naturalną koleją rzeczy władze PZPN nie liczą się poważnie z ich problemami. A z piłkarzami, trenerami czy działaczami klubowymi, także tymi, którzy lubują się w atakowaniu sędziów, władze PZPN liczą się i ich obawiają, bo to jest ich elektorat. Pozycja sędziów jako grupy w środowisku piłkarskim jest niezwykle słaba. - Jeśli jakiś sędzia może coś zaoferować działaczowi piłkarskiemu będącemu we władzach piłkarskich, to taki sędzia może ewentualnie w jakiś sposób na coś liczyć, na przykład na jakieś indywidualne poparcie, ale to sytuacja patologiczna i korupcjogenna, o ile już nie korupcja. Tego też byśmy mogli uniknąć lub przynajmniej ryzyko korupcji zostałoby radykalnie zmniejszone, gdyby sędziowie zostali wpisani na listę funkcjonariuszy publicznych. Wtedy bowiem oprócz specjalnej ochrony podlegaliby też szczególnej odpowiedzialności karnej. Skończyłyby się głupie i niby śmieszne zaczepki wpływowych działaczy na temat klubów z ich miast adresowane do sędziów: "Dokąd jedziesz? A tam, ha ha, to wiesz kto ma wygrać? Ha ha". Oczywiście formalnie to jest lub ma udawać dowcip, ale w praktyce niejeden sędzia zastanawia się nad tym, czy to był tylko żart, czy może miał on drugie dno, którego dla własnego dobra lepiej nie ignorować. Ważniejsze niż identyfikowanie czy wykluczenie jednego czy drugiego "dowcipnisia" byłyby jednak działania zapobiegawcze, czyli właśnie odpowiednie zmiany w prawie - twierdzi. Przy ściganiu przestępstw wobec sędziów Rostkowski zaproponował odwzorowanie karomierza, jaki od lat obowiązuje we Francji. Np. za przemoc powodującą niezdolność do pracy sędziego przez okres dłuższy niż osiem dni sprawca trafia na pięć lat do więzienia i płaci 75 tys. euro kary! W Polsce sądy za podobne przewinienia wymierzają grzywny ok. kilku tys. zł, ale sprawcy przemocy nie trafiają do więzienia.