Cezary Kowalski: Podczas Kongresu UEFA był pan ponoć tak widoczny, że gdyby właśnie odbywały się wybory, miałby pan nawet szansę na prezydenturę... Zbigniew Boniek: - Zabrałem głos raz, ale dobrze. Muszę jednak uspokoić. Nawet gdyby były wybory, nie zgłosiłbym swojej kandydatury. Nie mam takich ambicji. Proszę tego nie podważać, tak jak tego, że nie mam zamiaru popierać żadnego kandydata w wyborach na prezesa PZPN. Funkcja wiceprezydenta UEFA jest jednak w sam raz. Mogę dzięki niej pomóc w wielu sprawach. 50 tysięcy euro miesięcznie zarabiają wiceprezydenci UEFA... - Nawet się tym nie interesowałem. Nie wiem, czy w związku z nową funkcją w dostanę więcej niż za delegacje, które wypłacano mi jako członkowi Komitetu Wykonawczego. To bez znaczenia. Proszę nie kokietować. Odniósł pan sukces. - Zostałem doceniony przez poważnych ludzi świata piłki. 54 delegatów głosowało, dostałem 47 głosów. Nie wszyscy, bo jestem Polakiem i kilka krajów z wielu względów Polaka nie poprze nigdy. Generalnie mam jednak wrażenie, że to co w Polsce mi wymawiacie i mówicie, że jest moją wadą, w Europie jest zaletą. Siła pana piłkarskiego nazwiska wciąż działa? - Czy ja wiem? Grzesiek Lato też miał mocne nazwisko. A mówiąc serio: nazwisko jest potrzebne, aby ci otworzyli drzwi. Ale żeby wpuścili cię gdzieś po raz drugi to już nie wystarczy, trzeba jednak mieć jakąś wiedzę i coś umieć. Po zakończeniu kadencji w PZPN skupi się pan na działalności w UEFA? - Nie zmienię swojego życia. Mam 65 lat. Lubię grać w golfa, jeździć konno, robić to, co mi się podoba. Będę kreował pewne rzeczy, ale w UEFA są ludzie, którzy będą te pomysły realizować. Dwóch poprzednich prezydentów UEFA przed Aleksandarem Czeferinem miało potężne problemy z prawem. Podobnie były szef FIFA. Jaka teraz panuje atmosfera na szczytach piłkarskiej władzy? - Mówi się, że w UEFA czy FIFA to różne rzeczy się dzieją. Że korupcja, że to, że tamto. Nie interesuje mnie to. Mam swoje zdanie na różne tematy, jak choćby organizacji mistrzostw świata w Katarze i nie zmienię go tylko dlatego, że objąłem jakąś funkcję. Uważam, że UEFA to potężna organizacja, która organizuje najlepsze rozgrywki na świecie czyli Ligę Mistrzów. Uczestniczyć w takim przedsięwzięciu to jest dla człowieka piłki przywilej. Co pana wybór na wiceprezesa UEFA oznacza dla polskiej piłki? - Na pewno nie oznacza, że słabo grający polski klub wejdzie do fazy grupowej europejskich rozgrywek. Nie mam na to wpływu, choćbyście nie wiem, jak przyciskali mnie o to w "Cafe Futbol". Wydaje mi się, że to jest przede wszystkim mój sukces indywidualny, na pewno jednak przypilnuję polskich spraw. Fakt, że tak wiele poważnych imprez odbyło się u nas podczas mojej kadencji, to przecież nie był przypadek. To nie jest tak, że UEFA miała takie widzimisię. Ta robota polega także na lobbowaniu, czerpaniu z wiedzy, kontaktów, uczestniczeniu w podejmowaniu kluczowych decyzji. Nikt nam tak łatwo krzywdy nie zrobi. Cezary Kowalski, Polsat Sport Czytaj więcej na Polsatsport.pl