Do końca pana drugiej kadencji i całej prezesury w PZPN pozostały dwa lata. Co w tym czasie będzie dla pana najważniejsze jako szefa związku?- Mamy jeszcze wiele do zrobienia, a przyszły rok będzie bardzo bogaty w wydarzenia. Są eliminacje ME do lat 17, mistrzostwa Europy do lat 21, w których wkrótce okaże się, czy wystąpimy. Organizujemy mistrzostwa świata do lat 20. Według mnie musimy się również zastanowić, choć to nie zależy ode mnie, nad reformą systemu rozgrywek ekstraklasy. W obecnym kształcie drużyny są w najsłabszej formie w drugiej połowie lipca i na początku sierpnia. Czyli akurat wtedy, kiedy trzeba być w najwyższej, żeby grać dalej w europejskich pucharach. Może ta 37-kolejkowa liga to taka "młócka", od rana do wieczora, która niewiele przynosi, a ciągle nie ma czasu na trening, na nic? Trzeba się zastanowić. Poza tym mamy jeszcze kilka projektów.Choćby certyfikacji szkółek piłkarskich... - Tak, ale tu pewna uwaga. Wiele osób "podnieca się" certyfikacją. Natomiast w czasach, gdy w Polsce dojrzewało moje pokolenie, akademie i certyfikacje w ogóle nie były potrzebne. Szliśmy do klubów dopiero wówczas, gdy mieliśmy 12 lat. A wcześniej naszą akademią były podwórka. Dzisiaj ich nie ma, są akademie i musimy ustalić, które z nich najbardziej przypominają te dawne podwórka. Gdzie się pracuje nad techniką, koordynacją i gdzie jest dużo zabawy. Nieistniejące już podwórka zostały przejęte przez akademie i my właśnie certyfikujemy te szkolące dzieci w wieku 6-13 lat. Chcemy je ułożyć - która jest najlepsza, kto dobrze pracuje, a kto gorzej. Po to, aby dać rodzicom możliwość wyboru. Ale to wcale nie oznacza, że dzięki temu będziemy mieć lepszych piłkarzy.W futbolu nigdy nie ma prostego przełożenia...- U nas panuje przekonanie, że im lepsze warunki stworzymy dziecku, tym większa szansa, że zostanie dobrym piłkarzem. A prawda wygląda tak - im więcej ambicji, chęci, samozaparcia ma młody gracz, tym nawet najtrudniejsze warunki nie są w stanie mu przeszkodzić. Czasami ktoś myśli, że jeśli zaprowadzi do szkółki sześcio- czy siedmiolatka, zapłaci 120-150 złotych na miesiąc, to będzie z niego piłkarz. Tak to można nauczyć się języka angielskiego. W futbolu trzeba mieć dar od Boga. Piłka jest bardzo trudna do nauczenia, tutaj jest presja, ma się przeciwnika na plecach. Trzeba mieć zdrowie, siłę, w ogóle odpowiednie DNA. Kiedyś, jak szło się do klubu, to było się już wyselekcjonowanym. Bo ta selekcja odbywała się na wspomnianym podwórku, przy trzepaku. Tam była weryfikacja, kto ma do czego talent.O czym jeszcze myślicie?- Między innymi o kupieniu i zrobieniu ośrodka dla wszystkich naszych reprezentacji. Miejscu, gdzie będą również szkoleni trenerzy, sędziowie, itd. Na to potrzeba lat - wybór miejsca, projekt, przetarg, budowa...- Coś nam chodzi po głowie, ale musimy się nad tym zastanowić. Może kupilibyśmy coś już np. w połowie gotowego... My byśmy zmienili to na swój użytek. Trwałoby to zapewne dwa, trzy lata, otwierałby to już nowy prezes PZPN. Mamy różne projekty. Będzie nad czym pracować przez dwa najbliższe lata. Wiem, że nie wypada tak mówić, ale w ostatnich sześciu naprawdę dużo zrobiliśmy. Pojawią się głosy w kraju, że w ogóle nie powinniśmy się chwalić, bo zagraliśmy słabo na mundialu, a nasze drużyny odpadają szybko z europejskich pucharów, więc jesteśmy do niczego. A ja uważam, że jesteśmy porządną, wielką organizacją, w której prawie wszystko funkcjonuje jak trzeba.Występy klubów w rozgrywkach UEFA to rzeczywiście przykry temat... - Chcielibyśmy, że nasze drużyny grały w nich lepiej, ale nie mamy na to wpływu. No bo czy ode mnie zależy, jakiego trenera bierze klub, jakich piłkarzy sprowadza, jak organizuje budżet, jak funkcjonuje skauting? Nie uciekam od odpowiedzialności. Proszę bardzo, jako szef polskiej piłki mogę wziąć za to odpowiedzialność, ale - jak powiedziałem - bezpośrednio nie mam na to żadnego wpływu.Wy macie swoje projekty, a UEFA swoje. Wprowadziła Ligę Narodów, która jednak - o czym wspominał m.in. pan i sekretarz generalny PZPN Maciej Sawicki - może być nieco zmieniona. Czy to znaczy, że w razie ewentualnego poszerzenia dywizji A Polska, mimo spadku w tym roku, pozostałaby na najwyższym szczeblu?- Trzeba się zastanowić nad jedną sprawą. Moim zdaniem w 2020 roku w Lidze Narodów powinno grać 12 najlepszych drużyn europejskich z rankingu, a nie te, które dwa lata wcześniej wygrały jakiś jeden mecz w LN. Może okazać się, że z dywizji A spadną teraz Niemcy i Chorwaci, a za dwa lata zagrają ze sobą w finale mistrzostw Europy i będą zajmować dwa najwyższe miejsca w rankingu europejskim. Jeśli nie zagrają w dywizji A, byłoby to trochę śmieszne. Uważam, że Liga Narodów to gra o pieniądze, prestiż, punkty i ranking. Dzisiaj w mojej sytuacji nie jest łatwo, bo ktoś może mówić, że jestem członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, a myślę o Polsce. Nie o to chodzi. Po prostu według mnie w dywizji A powinno grać 12 lub 16 najlepszych drużyn z rankingu. A on przecież daje wszystkim szanse.Ale w momencie tworzenia koszyków, a później losowania grup LN było wiadomo, że skoro w jednej grupie dywizji A zagrają Niemcy, Francja i Holandia, a w w innej Hiszpania, Anglia i Chorwacja, to ktoś z piłkarskich tuzów spadnie...- Ja od początku mówiłem, że powinny być grupy czterozespołowe w dywizji A. Przy trzech drużynach gra się w nierównych terminach. Poza tym dam przykład - gdybyśmy zremisowali w Chorzowie z Włochami 0:0, mielibyśmy lepszy od nich bezpośredni bilans, a następnie Włosi zremisowaliby w listopadzie z Portugalią, to nam w meczu z pewną pierwszego miejsca w grupie Portugalią w Guimaraes wystarczyłby do utrzymania remis. Już sama możliwość jakiejkolwiek kombinacji w piłce skłania do przemyśleń. Zobaczymy... Myślimy o tym. Przyszły rok będzie bogaty w imprezy juniorskie, zwłaszcza maj i czerwiec. Tuż po MŚ do lat 20 w Polsce zaczynają się ME do lat 21. Te drugie być może również z udziałem biało-czerwonych, rozstrzygną o tym baraże z Portugalią. Czy w razie awansu powstanie konflikt interesów naszych juniorskich reprezentacji? W której z nich, jeżeli w ogóle, zagra np. Sebastian Szymański?- Tak daleko nie patrzę. To na pewno jeden z najlepiej rozwijających się piłkarzy, ale cały czas się boję, że ten proces może zostać bardzo szybko zahamowany poprzez sprzedanie zawodnika. Sebastian może być wytransferowany w okienku zimowym i przez pół roku nie zobaczyć boiska. Bo jeżeli pójdzie do innej struktury, innej grupy, to już nie będzie ich "brylancikiem", jak jest teraz naszym, tylko po prostu kupionym piłkarzem zagranicznym. Chciałbym, żeby jeszcze co najmniej przez pół roku pograł w Polsce i dojrzał. Później to, co straci w okienku zimowym, nadrobi z nawiązką w letnim. Chodzi o to, żeby nie robił tego samego błędu co niektórzy.Przykładów nie brakuje...- Pamiętam, że wiosną mówiono o Jakubie Piotrowskim, wówczas zawodniku Pogoni Szczecin. Poszedł do KRC Genk i nie gra w belgijskiej ekstraklasie. Niech mi nikt nie mówi, że w tej sytuacji on się tam czegoś nauczy. Nie grając... A w Polsce to był piłkarz potrzebny reprezentacji U-21, mógłby trafić też do pierwszej kadry. Takich historii jest wiele. Jeżeli są młodzi piłkarze, to zaczynają się kręcić koło nich menedżerowie. Tylko jakoś przy słabszych się nie kręcą. I potem - aby jak najszybciej sprzedać. Jaki kiedyś był entuzjazm, gdy Krystian Bielik przechodził do Arsenalu. A Bartosz Kapustka? Był też taki chłopak z Bydgoszczy, Hubert Adamczyk, występował w juniorach Chelsea, a teraz gra w pierwszoligowych Tychach.- Natomiast wracając do Sebastiana - jeżeli będzie w wysokiej formie, to może wcale nie zagra w kadrze U-20 lub U-21, tylko w pierwszej. Mamy przecież eliminacje Euro 2020. I to one mają absolutny priorytet, każdy jest potrzebny selekcjonerowi. Jeżeli chodzi o MŚ do lat 20, oczywiście chcielibyśmy dobrze wypaść. Wzięliśmy trenera Jacka Magierę, przygotowujemy się, cały czas gramy z rywalami rok starszymi. Zobaczymy, jak nam pójdzie, ale - jak wspomniałem - mamy swoją hierarchię.Wyznaczanie celów drużynie trenera Magiery jest ryzykowne, bo piłka juniorska bywa nieprzewidywalna, ale możecie postawić sobie poprzeczkę jako organizatorzy. MŚ do lat 20 to praktycznie druga, po dorosłym mundialu, tak wielka impreza FIFA. Duże wyzwanie.- To będzie potężna impreza. Będzie o nas głośno nie tylko w Europie, ale też w Afryce, Azji, obu Amerykach, Oceanii. Na turniej do Polski przyjadą 24 kraje. Duża promocja dla nas, zresztą my w ostatnich latach zrobiliśmy i robimy wiele imprez, m.in. ubiegłoroczne ME do lat 21, dwa razy finał Ligi Europejskiej - w 2015 roku w Warszawie, a w 2020 odbędzie się w Gdańsku, wkrótce MŚ do lat 20. Trochę tego jest...Czy z okazji MŚ do lat 20 przyjedzie do Polski prezydent FIFA Gianni Infantino? Pytam, bo w tym czasie rozpoczną się dorosłe mistrzostwa świata kobiet we Francji?- Nie ma żadnego problemu. Szef FIFA jest moim dobrym kolegą. Gdybym go zaprosił z innej okazji, myślę, że też by do nas przyjechał, ponieważ mamy naprawdę dobre stosunki.Kto, według pana, zostanie wybrany na prezesa PZPN w 2020 roku?- Mam ten komfort, że nie muszę o tym myśleć, ale widzę, że inni już myślą, już się martwią... Ja się nie martwię, robię swoje. I na tym może zakończmy... Powiem jeszcze tak - Bońka nie było łatwo zastąpić na boisku, a myślę, że zastąpić poza boiskiem może być jeszcze trudniej.Rozmawiał: Maciej Białek