Michał Żukowski od czerwca tego roku jest głównym akcjonariuszem Stomilu, będąc jednocześnie przewodniczącym Rady Nadzorczej klubu. Zajmuje się także innowacjami i współpracuje z PZPN w ramach spółki PZPN Invest, która zajmuje się rozwojem technologii w piłce nożnej. Technologii nie uświadczymy z pewnością mówiąc o infrastrukturze olsztyńskiego klubu, bo miasto wciąż pozostaje nieugięte przy swoim stanowisku dotyczącym braku wsparcia dla Stomilu, a teraz miało wręcz zacząć w pewnych aspektach utrudniać funkcjonowanie, o czym szerzej mówi nam sam Żukowski. eWinner II liga. Właściciel Stomilu Olsztyn przybliża relacje klubu z miastem Kamil Jagodyński, Interia: Sytuacja na linii miasto - klub jest bardzo napięta, ale taki stan rzeczy ma miejsce już chyba od dłuższego czasu, prawda? Michał Żukowski, główny akcjonariusz Stomilu Olsztyn: Tak, ta sytuacja trwa od czasu, kiedy jeszcze większościowym akcjonariuszem był Michał Brański, jeszcze w czasach I ligi. Pan prezydent wymyślił sobie, bo na pewno nie ustalił ani z inwestorem ani z klubem, że skoro skończyła się trzyletnia umowa między miastem a Michałem, to on już w żaden sposób nie musi uczestniczyć, nie tylko w finansowaniu, ale budowaniu normalnych relacji z klubem. Sprawdziliśmy jak wyglądają relacje na linii miasto-klub w innych miastach, jak wygląda także finansowanie. Pokazaliśmy ostatni raport Deloitte`a, czyli rzecz bardzo obiektywną i rzetelną, bo jest to uznana firma audytorska. Średnie finansowanie w I lidze wynosiło 4,5 miliona złotych, my natomiast w zeszłym sezonie dostaliśmy 44 tysiące z Urzędu Marszałkowskiego. Przedostatnia Skra Częstochowa otrzymała 1 mln złotych. To po części spowodowało obecną sytuację i spadek do II ligi. Mieliśmy jeden z najniższych, jeśli nie najniższy, budżet w lidze i w tym roku pan prezydent najwidoczniej chciałby tę sytuację powtórzyć. W jaki sposób? Uważa, że miasto nie ma takiego obowiązku, a z drugiej strony przekazuje kilkaset tysięcy złotych na promocję profesjonalnemu klubowi siatkarskiemu. Nie wiemy z czego to wynika, bo nie zrobiliśmy nic, by te relacje zepsuć. Wręcz przeciwnie, przez cały rok prosiliśmy w różnych mailach, grupach roboczych, spotkaniach z osobami z urzędu, żeby wypracować jakiś model współpracy. Cały czas to powtarzamy - zależy nam na wypracowaniu modelu partnerstwa z miastem, żebyśmy co roku wiedzieli na czym stoimy. Na przykład - mamy ulgi za boiska, pokrywane są koszty energii za oświetlenie i podgrzewaną murawę, co też jest sporym wydatkiem, mamy jakieś finansowanie za promocję, mamy stypendia dla dzieci i środki na akademię. Chodzi po prostu o to, żebyśmy usiedli i to wypracowali. Niestety, w ogóle nic nie trafiało do urzędników, żadne słowa dialogu, chociaż tych spotkań było sporo. Nam się wydaje, że te ataki i brak wsparcia to chęć pogrzebania klubu, bo wtedy nie trzeba będzie ponosić nakładów na ten rozpadający się stadion i mierzyć się z naszymi postulatami inwestycji w infrastrukturę. Jakie inicjatywy podejmowaliście, by jakoś poradzić sobie z tą sytuacją? Pisaliśmy do radnych, uczestniczyliśmy w spotkaniach grupy roboczej, odbywaliśmy spotkania i rozmowy telefoniczne z przedstawicielami magistratu. Jednocześnie pokazaliśmy inicjatywę, uruchomiliśmy szereg akcji społecznych. W rundzie wiosennej planujemy dawać karnety dzieciom z wzorowym zachowaniem i szóstką z WF-u, mamy szereg takich działań, które pokazują, że klub jest ważny, także pod kątem misji społecznej, bo jesteśmy największym klubem sportowym w regionie. Mamy ok. 500 dzieciaków w akademii i ok. 80 pracowników i współpracowników, więc nie ma większego klubu pod względem osób, które są z nim połączone. Żaden klub nie jest tak duży jak Stomil, to jest największa marka sportowa w regionie. To jednak do nikogo w urzędzie nie przemawia, jest to pewien ewenement, bo ludzie nie rozumieją tej sytuacji. A my nie chcemy nic dostać! Ja również nie godzę się z wielomilionowym beznamiętnym dotowaniem klubów za nic i właśnie dlatego proponowaliśmy tyle świadczeń z naszej strony, aby to było z korzyścią dla celów społecznych i promocyjnych miasta. Coś Panu opowiem. Mieszkam na co dzień w Warszawie, choć pochodzę z Olsztyna, i jak rozmawiam z ludźmi ze świata sportu, polityki czy biznesu, to dla nich jest to jakiś kosmos, bo wiadomo jak to wygląda w innych miastach. Ostatnio na jednym spotkaniu usłyszałem: "Mój prezydent, nawet jeśli nie przepada za piłką, to wie, że musi finansować sport i piłkę, bo jest to ważne pod względem kilku aspektów, w tym polityczno-społecznych. Z bólem, bo z bólem, ale parę milionów desygnuje na ten klub". W Olsztynie jest jednak ściana i bardzo ciężko ten mur przebić. Do tego dochodzą jeszcze kwestie infrastrukturalne. Nie da się nie zauważyć, że zostawiają one, mówiąc delikatnie, wiele do życzenia, szczególnie przy porównaniu z innymi klubami w Polsce, niekoniecznie nawet tymi z pierwszego szeregu Naprawdę, pozyskanie sponsorów i partnerów jest bardzo trudne. My i tak wykonaliśmy potężną pracę, bo kiedy miasto było właścicielem to tych sponsorów było 8, my mamy 28. Oczywiście zazwyczaj są to mniejsi partnerzy lub średni. Wciąż szukamy sponsora strategicznego. Wie Pan jednak doskonale jak wygląda infrastruktura w Olsztynie. Nie ma gorszego stadionu. W jednym materiale nie pokazaliśmy jeszcze dzików. Nory lisie pokazaliśmy, a nie pokazaliśmy dzików biegających po boisku treningowym. Hasło Olsztyna to jest "ogród z natury" i na stadionie to widać, bo rosną mirabelki czy jabłonie. To jest jakaś parodia, czasami mamy wrażenie, że to gdzie jesteśmy, to jest Monty Python. W ostatnim tygodniu naszych przygotowań korzystaliśmy z uprzejmości Burmistrza Biskupca, czyli miasta oddalonego 20-25 minut od Olsztyna, bo w mieście wojewódzkim nie było boiska, na którym moglibyśmy trenować. Nie ma placu pod balonem, a ten pełnowymiarowy jest nieodśnieżany, wysłużony i bardzo twardy, łatwo tam o kontuzje. Co prawda na stadionie pojawiło się w ostatnich latach oświetlenie i podgrzewana murawa, ale warunki do ekspozycji sponsorów są fatalne. Cierpią na tym także młodzi piłkarze ze szkółki Stomilu? Dzieci w akademii, jeśli jest pogoda, mogą trenować na boisku przy klubie, gdzie warunki również nie są dobre, ale są w stanie trenować, jeśli aura sprzyja. Brakuje też dobrych warunków infrastrukturalnych, choć staramy się, żeby to wyglądało jak najlepiej. Dalej to jednak odbiega od standardów. W sezonie zimowym w ogóle zaczyna się katastrofa, bo nie mamy pod balonem boiska pełnowymiarowego i w zasadzie roczniki grające w piłce 11-osobowej mają bardzo ciężko. Niedawno dowiedzieliśmy się też, że od 1 stycznia 2023 roku nie możemy wchodzić na miejskie boisko ze sztuczną nawierzchnią w godzinach kiedy jest ciemno i nie możemy korzystać z szatni, bo to generuje koszty. Jak to? Nasze porozumienie z miastem z 2019 roku zakładało, że w godzinach 9-21 możemy użytkować to boisko i gmina nie może pogorszyć dotychczasowych warunków do 2030 roku. Teraz próbuje nam się dołożyć opłaty, których nie było w umowie i dzieci trenujące po lekcjach nie mogą tego robić, bo zimą już po godzinie 15 robi się ciemno. To jest nie do pomyślenia. Napisaliśmy w tej sprawie pilnego maila do pana prezydenta i do pani wiceprezydent, że nie rozumiemy tej sytuacji. Można chyba oczekiwać, że poważny samorząd będzie dotrzymywał umów, które podpisuje? Dostaliście jakąkolwiek argumentację takich działań? To wszystko to są informacje jakie dostaliśmy i wiem, że prezes klubu umawia się na wtorek z dyrektor szkoły, która formalnie reprezentuje miasto w tej kwestii. Będziemy to wyjaśniać. Najbardziej żal mi w tym wszystkim właśnie dzieci. Na spotkaniu z prezydentem powiedziałem: "Panie prezydencie, proszę nie krzywdzić ludzi, oni cierpią. Teraz ja odpowiadam za klub i nie pozwolę, by pan krzywdził ludzi". Infrastruktura jest fatalna, dzieci nie mają gdzie trenować albo trenują w słabych warunkach, kibice są na stadionie, który jest w dramatycznym stanie. To jest niegodne, żeby ktoś był uczestnikiem wydarzenia sportowego w takich warunkach. Pracownicy w biurze pracują w 10 stopniach, muszą siedzieć w kurtkach, bo nie ma ogrzewania, a jak ktoś podłącza farelkę to strzelają korki. Wiele razy słyszałem, że ktoś mi nie przesłał dokumentów, bo nie zdążył zapisać ich na komputerze, bo właśnie wystrzeliło bezpieczniki od tego, że ktoś podłączył grzejnik. Dzieci z Akademii, podczas swoich grupowych wigilii też musiały siedzieć w kurtkach, mimo iż próbowaliśmy te pomieszczenia dogrzać jak się tylko dało. Jak się to opisuje, to jest niewiarygodne. Próbowaliśmy przez cały rok rozmawiać, prosić. Przesyłaliśmy tabelki z modelami współpracy, ale w tym momencie możemy już tylko krzyczeć, że ci ludzie cierpią. Cierpi cała piłka nożna w Olsztynie, bo jesteśmy pod ścianą. Sportowo jednak drużyna pokazuje charakter - przed wiosną traci tylko dwa punkty do miejsca dającego bezpośredni awans do I ligi. W tej rundzie bardzo chcieliśmy zacisnąć zęby i pokazać, że możemy zbudować fajny klub. Od strony sportowej wyglądało to super przy tak małym budżecie - nasze średnie wynagrodzenie to okolice minimalnego wynagrodzenia za pracę. Zrobiliśmy skład za małe pieniądze i pokazaliśmy, że możemy sportowo być wysoko w tabeli, walczyć o awans i to dobrze wygląda. Pokazaliśmy też od strony marketingowej, nasze media się rozwijają, mamy więcej sponsorów, otwieramy się na akcje społeczne. Liczyliśmy, że rada miasta i pan prezydent też to zauważą, że to jest klub, który stał się ważny dla społeczności. Jest dużo przesłanek, które pokazują, że idziemy ku dobremu, ale dalej nie możemy wypracować modelu współpracy z miastem, zarówno pod względem finansowym, jak i takiej zwykłej życzliwości. Jak objawia się ten brak życzliwości? Znamienna była reakcja miasta po materiale, w którym wystąpili prezes i wiceprezes klubu. Zabrano nam sprzęt ogrodniczy, którego używaliśmy, aby dbać o nasze boisko boczne. Oczywiście to była życzliwość Ośrodka Sportu i Rekreacji, że ten sprzęt był nam udostępniany i byliśmy za to bardzo wdzięczni, ale trudno nie odnieść wrażenia, że odebranie go było pewną karą za ten materiał. To ostatecznie udało się wyjaśnić i wszystko wróciło do normy, natomiast same takie reakcje są dla nas nie do pomyślenia. Cała sytuacja wygląda jak błędne koło - miasto mówi żebyście radzili sobie sami, wy macie problem z pozyskaniem sponsorów przez to, w jakim stanie jest stadion, a z nim nie da się nic zrobić bez pomocy miasta. Kiedyś użyłem takiego argumentu, że przez to, że stadion wygląda właśnie w ten sposób, to miasto powinno finansowo zasypywać lukę cywilizacyjną, w jakiej się znaleźliśmy. Gdyby miasto wybudowało stadion, to spokojnie mogłoby użyć argumentu, że może do klubu dokładać mniej, bo klub może zarabiać na komercjalizacji przestrzeni stadionowych, sprzedaży lóż, doskonale wiemy, że tak się dzieje. Tylko w naszym przypadku to się nie może wydarzyć. Staramy się oczywiście dbać o naszych sponsorów, przygotowaliśmy specjalną salkę, osobno wydzielone miejsca na trybunie, ale to wszystko co możemy zrobić, bo to nie są loże. Dlatego powiedziałem, że miasto musi zrozumieć, że powinno zasypywać lukę cywilizacyjną, bo właśnie przez to ciężko jest pozyskać partnerów biznesowych. W tekście "Przeglądu Sportowego" na temat sytuacji w Stomilu pojawiła się deklaracja prezydenta, że do tematu klubu wróci w marcu. Macie jakieś oczekiwania względem tego terminu? Dwa aspekty są ważne w kontekście marca. Po pierwsze, ja o marcu słyszałem już w zeszłym roku. Miasto miało ogromną nadwyżkę budżetową, która została wykorzystana do spłaty zobowiązań, a nam finalnie przypadło z tego 163 tysiące złotych netto, to było już naprawdę po długich dyskusjach, bo początkowo nie dostaliśmy nic. Miasto powiedziało później, że będzie pokrywało koszty oświetlenia, łącznie kilkadziesiąt tysięcy w skali roku, czyli można mówić o pomocy na poziomie nieco ponad 200 tysięcy złotych. Dlatego o tym mówię, że to samo słyszeliśmy w zeszłym roku i nic z tego specjalnie nie wyniknęło. Poza tym, co jest wiadome, wszystkie ruchy sportowe pod kątem kadry przed rundą wiosenną wykonuje się do końca lutego, pomijając już kwestię ewentualnego zgrywania drużyny. My musimy więc podjąć decyzje o tym, jak nasza kadra będzie na wiosnę wyglądać. Czy skupimy się na Pro Junior System, by finansowo klub był w stanie wyjść na zero czy budujemy kadrę z odpowiednim zapleczem finansowym, być może wzmocnioną, by walczyć o awans. To jest dylemat, przed którym stoimy, bo my wypełnimy swoje założenia sprzed sezonu - utrzymanie + wynik w PJS, ale niestety kibice będą musieli oglądać być może mniej naszych zwycięstw, bo będziemy musieli grać młodymi zawodnikami, by dbać o naszą kondycję finansową. Tak to nie powinno wyglądać. Nikt nie zasługuje na to, aby zabierać mu sportowe ambicje. Jesteśmy tak blisko, by chociaż zawalczyć o awans, a niestety rzucane nam są kłody pod nogi. Sytuacja wygląda na patową, liczycie jeszcze na jej pozytywny finał czy upatrywać go już można tylko w przypadku ewentualnych zmian we władzach Olsztyna? Na pewno nie będziemy czekać. Uważamy, że ktokolwiek będzie prezydentem tego miasta, powinien dbać o ten klub. My doszliśmy do ściany i powiedziałem w kilku wywiadach, że dla mnie jednym z brakujących klocków do zmiany w klubie, która zaszła już na wielu płaszczyznach, jest wypracowanie modelu partnerstwa, bo bez tego kluby w Polsce nie funkcjonują. Możemy o tym oczywiście dyskutować, ale mamy ponad 50 klubów na szczeblu centralnym i możemy po kolei przeanalizować sytuację każdego z nich pod tym kątem. Relacje są lepsze lub gorsze, jest ich więcej lub mniej, ale są. U nas tego nie ma, co jest ewenementem, olsztyńską enklawą w skali Polski. Ja sobie nie wyobrażam, że to się nie skończy rozmowami i wypracowaniem modelu, będziemy nad tym pracować każdego dnia. Każdego dnia będziemy mówić o tym, jak jesteśmy krzywdzeni. Nigdy nie pogodzimy się z tym, że mamy być tak traktowani, bez przyzwoitości i godności.