Co prawda gola strzelonego Anglikom nikt Markowi Citce nie zabierze, ale trzeba pamiętać, że dokonał tego ponad 9 lat temu! Po nieudanym pobycie w Szwajcarii, ofensywny pomocnik znalazł się w trudnej sytuacji. Czy odrodzi się w Polonii Warszawa? - Polonia znajduje się w podobnym położeniu, jak ja. Ja też przechodzę trudny moment i chcę odbudować swoją formę - mówi "Tylko Piłce". Marek Citko, po nieudanej przygodzie z Cracovią, wyjechał na pół roku do Szwajcarii, by przypomnieć o sobie kibicom. W Yverdon-Sport chciał pokazać, że za wcześnie go skreślono. Bezskutecznie. Kontuzja mięśni brzucha utrudniła mu aklimatyzację w drużynie, w efekcie czego zagrał tylko w sześciu spotkaniach (249 minut) - w dwóch z nich wchodził z ławki jako rezerwowy. - Nie podobało mi się tam. To mały klubik, nie ma odpowiedniej atmosfery. A ja miałem problemy z mięśniami brzucha. Zamiast grać, leczyłem się - przyznaje. W grudniu Citko zarzekał się, że jeśli podpisze kontrakt z polskim klubem, to na kilka lat. Z "Czarnymi Koszulami" wynegocjował jednak umowę tylko na sześć miesięcy. - Jeśli Polonia się utrzyma, a mi uda się do tego w jakimś stopniu przyczynić, to na pewno siądziemy i porozmawiamy nad przedłużeniem kontraktu. Potrzebuję stabilizacji, w ostatnich latach tego mi najbardziej brakuje. Nie chcę się ciągle przeprowadzać, zmieniać otoczenia. A na Polonię zdecydowałem się także dlatego, że moja córka chodzi do przedszkola w Warszawie - informuje. Citko wraca do polskiej ligi, chociaż ostatnio nie wiodło mu się w niej najlepiej. W swoich drużynach nie widzieli go Dragomir Okuka (Legia, 1999-2001), czy Wojciech Stawowy (Cracovia, 2004-2005). - Trener Okuka powiedział mi jasno, że nie pasuję do jego koncepcji. Zdecydował się postawić na swoich rodaków, a dla mnie zabrakło miejsca. W Cracovii sytuacja była inna. Trener Stawowy w rozmowach z dziennikarzami i kibicami podkreślał, że będę dużym wzmocnieniem zespołu i widzi mnie w "pierwszej jedenastce". Ale kiedy wyczytywał skład meczowy, to już mojego nazwiska przeważnie w nim brakowało. Ciężko mi to nawet wytłumaczyć, bo wydaje mi się, że byłem wtedy w niezłej formie. W podobnej sytuacji był Piotrek Świerczewski - tłumaczy Citko. - Nie chowam w sobie urazy do któregoś ze szkoleniowców. Mam oczywiście żal, ale w takim sensie, że nie grałem - dodaje. - A może problem tkwi w panu, a nie w trenerach? - Chwilami zastanawiałem się, że może rzeczywiście coś jest ze mną nie tak. Ale ja naprawdę dobrze czułem się na treningach, gdy nie byłem kontuzjowany. Techniki piłkarskiej się nie zapomina, a fizycznie można wiele nadrobić w krótkim czasie. Poza tym, gdy występowałem w Cracovii, kibice odbierali mnie pozytywnie, a i dziennikarze nieźle oceniali moją grę. To, czy Citko wróci do dawnej formy, zależeć będzie teraz także od nowego trenera Polonii, Jana Żurka (wywiad z trenerem na str. 3). To on może pomóc odbudować się piłkarzowi, który kilka lat temu uchodził za największy talent piłkarski w Polsce. - Jan Żurek to bardzo dobry szkoleniowiec. Potwierdził to pracując w GKS Katowice - klub nie miał pieniędzy nawet na ciepłą wodę, a radził sobie bardzo dobrze w lidze. Ten trener potrafi pracować w każdych warunkach, dlatego mam o nim jak najlepsze zdanie. Co prawda, nie rozmawialiśmy jeszcze za wiele o mojej pozycji w zespole, ale przyjdzie i na to czas. Teraz koncentrujemy się na przygotowaniach. Obaj możemy sobie pomóc pod warunkiem, że będę dobrze przygotowany do rundy pod względem fizycznym - przekonuje Citko. Ofensywny pomocnik nie zdążył się jeszcze zapoznać z drużyną "Czarnych Koszul". - W Polonii gra wielu młodych piłkarzy. Na szerszą integrację przyjdzie czas na zgrupowaniu, gdzie po obiadku można spokojnie usiąść i porozmawiać przy kawie. Ale np. z Darkiem Dźwigałą, czy z Igorem Gołaszewskim znamy się doskonale. - Co by pan powiedział ludziom, którzy twierdzą, że powinien pan już sobie dać spokój z piłką? - Cóż, kibice mają podstawy ku temu, by tak mówić. Ostatnio nie wiodło mi się najlepiej, a oczekiwania wobec mnie zawsze były duże, w związku z dokonaniami z przeszłości. Na razie trzeba jednak zapomnieć o tamtym Marku Citce. Teraz jest "nowy Marek Citko", który chce solidnie przepracować okres przygotowawczy, by dobra grą w rundzie wiosennej przypomnieć o sobie fanom. To nie jest tak, że ja coś robię na siłę. Ja naprawdę czuję się bardzo dobrze, gra w piłkę sprawia mi radość. Jeśli zobaczę, że nie mam już siły, że nie daję rady, to odejdę. Ale mam nadzieję, że nie nastąpi to zbyt szybko. "Tylko Piłka"/Wojciech Szaniawski