Angielki były zdecydowanymi faworytkami meczu z Kolumbią. Jako aktualne mistrzynie Europy, liczyły na to, że po sensacyjnym wyeliminowaniu takich ekip jak Niemcy czy Stany Zjednoczone, po odpadnięciu Danii czy Norwegii oraz Japonii ich szanse wzrosną. Zwłaszcza, że po dramatycznych karnych z Nigerią w 1/8 finału teraz miały relatywnie najłatwiejszego rywala ćwierćfinałowego. Kolumbia była niedoceniania, ale to ona stała ze absolutną sensacją, jaką było utknięcie w grupie Niemek. Niemcy przegrały z nią 1:2 i wyleciały z turnieju, mimo otwarcia go potężnym wynikiem 6:0 z Marokiem. Warto było zatem uważać na ten południowoamerykański zespół. Na piłkarki Niemiec wylał się hejt. "Wracajcie do garów, piłkę nożną zostawcie mężczyznom" I rzeczywiście, Kolumbia z impetem rzuciła się na rywalki. Anglia zaskoczona nie dowierzała, że mecz w początkowej fazie tak bardzo toczy się pod dyktando rywalek. Co więcej, okres ten został okraszony bramką. Leicy Santos z Atletico Madryt wykończyła piękną akcję kolumbijskiego zespołu i zdawało się, że do przerwy Kolumbia będzie prowadzić. Ta część gry została jednak przedłużona o osiem minut i Anglia miała dość czasu, by wyrównać. Lauren Hemp wyrównała, co było szybką odpowiedzią na stratę gola. Anglia wyszła na prowadzenie Prowadzenie zespół angielski objął po godzinie gry. Wystarczyło jedno dobre prostopadłe podanie, Alessia Russo z Arsenalu wyszła do piłki i pokonała kolumbijską bramkarkę, która krótko potem musiała opuścić boisko z powodu kontuzji. Miejsce Cataliny Perez zajęła Natalia Giraldo. Próbowała Kolumbia, inicjowała ataki, ale przedarcie się przez angielską obronę okazywało się niemożliwe. Anglia dobrze pilnowała swojej bramki, a rywalki opadały z sił. Do wielkiej sensacji, kolejnej już na tym być może najciekawszym mundialu w historii, zatem nie doszło. Anglia znalazła się w półfinale i w nim zagra szlagierowy mecz z Australią (środa, 16 sierpnia).