Do starć między zwolennikami tego rozwiązania a jego przeciwnikami, wywodzącymi się głównie z mającej prawicowo-ekstremistyczne poglądy grupy "La Familia", doszła przed piątkowym treningiem piłkarzy Beitaru. Interweniowała policja, kilka osób zostało zatrzymanych. Decyzja władz klubu o sprzedaży blisko 50 procent akcji szejkowi Hamadowi ibn Chalifowi Al Nahajjanowi podzieliła sympatyków klubu. - Idziemy razem w kierunku nowej ery koegzystencji, wspólnych osiągnięć i braterstwa, nie tylko jeśli chodzi o nasz klub, ale o cały sport w Izraelu - oświadczył właściciel klubu Mosze Hogeg, a nowy współwłaściciel dodał, że "drzwi Beitaru są i będą otwarte dla wszystkich", bo chce by był to przykład pokojowego współdziałania Izraelczyków z Arabami. Szejk z Abu Zabi zobowiązał się zainwestować w klub w ciągu najbliższych 10 lat 300 mln szekli, czyli ponad 75 mln euro. Abu Zabi jest jednym z siedmiu emiratów i stolicą Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które we wrześniu podpisały porozumienie z Izraelem w sprawie normalizacji stosunków. W ostatnich latach Beitar próbował zmienić swój wizerunek, dystansując się od swoich najbardziej radykalnych kibiców. W 2017 roku został wyróżniony nagrodą za walkę z rasizmem przez prezydenta Izraela Reuwena Riwlina. Piłkarze Beitaru sześciokrotnie zdobyli mistrzostwo Izraela, ale po raz ostatni wywalczyli tytuł w 2008 roku. pp/ af/ krys/ Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl! Kliknij!