- O tym, że pojawiły się problemy dowiedziałem się od Jurka Dudka, a w poniedziałek wieczorem zadzwonił do mnie sam Tomek - powiedział w "Przeglądzie Sportowym" menedżer piłkarski Jan de Zeeuw. Rząsa miał w umowie z Heerenveen zapis, że w przypadku rozegrania przez niego 70 procent spotkań w sezonie 2004/2005 kontrakt automatycznie zostanie przedłużony o kolejny rok. Działacze holenderskiego klubu uważają, że Polak musiał złożyć jeszcze deklarację o chęci pozostania w zespole. Nie zrobił tego do końca czerwca i dlatego umowa wygasła. - NIe znałem szczegółów umowy, gdyż kontrakt w imieniu zawodnika podpisywał inny menedżer Jan de Vissers, były zawodnik Feyenoordu. Ale Tomek przeczytał mi wszystko punkt po punkcie i wygląda na to, że ma rację. Kontrakt jest ważny, a Heerenveen zachowało się nie fair wobec niego - stwierdził de Zeeuw. - Wygląda na to, że będziemy musieli zwrócić się do Komisji Arbitrażowej Holenderskiej Federacji Piłkarskiej (KNVB). Nawet jeśli Tomek rzeczywiście już nigdy nie zagra w Heerenveen, to należy mu się odszkodowanie. A zachowanie holenderskiego klubu jest skandaliczne! - dodał de Zeeuw.