Real Madryt bardzo dobrze rozpoczął sezon 2023/2024. Mimo dużych turbulencji, jakie przeszła drużyna w trakcie letniego okresu, Carlo Ancelotti poukładał wszystkie klocki i sprawił, że zespół często prezentuje się, jak maszyna. To wszystko bez Karima Benzemy, Edera Militao i Thibaut Courtois. Cała trójka w ostatnich kilku sezonach była absolutnie kluczowymi elementami zespołu. Dramatyczne zwroty akcji. Wicelider ratuje punkt Można mieć wrażenie, że Carlo Ancelotti dodając Jude'a Bellinghama rozwiązał wszelkie problemy, jakie mógł mieć Real. Anglik pracuje zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Nikt nie spodziewał się, że będzie tak dużo dawał szczególnie w aspekcie strzelanych goli. W dużej mierze to dzięki niemu Real po 12 kolejkach La Liga znajdowała się w jej czubie. Real madryt znokautował rywala. Zabawa w stolicy Hiszpanii Pierwsza połowa była wielkim sportowym widowiskiem. Mecz, jak na hiszpańskie warunki miał niesamowicie dużą płynność. Sędzia nie przerywał spotkania w aptekarskich sytuacjach, pozwalał piłkarzom grać, a Ci tego wieczoru robili to naprawdę dobrze. Już początek przyniósł pierwsze trzęsienie ziemi. Przepięknym długim podaniem popisał się Toni Kroos, a futbolówka po jego kopnięciu wylądowała pod nogami Daniego Carvajala. Hiszpan przyjął, przerzucił nad obrońcą, a na końcu kopnął gorszą nogą z woleja idealnie przy słupku. Real wyszedł na szybkie prowadzenie, ale meczu zdecydowanie nie kontrolował. Raz po raz dawały o sobie znać braki w defensywie, jakie miała drużyna Carlo Ancelottiego. Każda wrzutka w pole karne gospodarzy podnosiła ciśnienie na trybunach. Ostatecznie nieco nastroje uspokoił brazylijski duet. Rodrygo dośrodkował, a Vinicius opadając, klatką piersiową wpakował piłkę do siatki. Niebywałe, co chcą zrobić. "Nowa Barcelona" z Messim, a to był tylko start Druga połowa była kontynuacją popisów z pierwszej. Jeśli Valencia miała jakiś konkretny plan na tę część spotkania, to bardzo szybko został on zburzony. Najpierw w 49 minucie świetnym strzałem z dystansu popisał się Vinicius Junior, a dosłownie kilkanaście sekund później świetny pressing założył Rodrygo, który wywalczył piłkę i pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam. Było już 4:0 i w 50 minucie realnie znaliśmy zwycięzcę. W końcówce jeszcze oba zespoły strzeliły po jednym golu. Najpierw hiszpańską manitę dokończył Rodrygo, pokonując płaskim strzałem bramkarza rywali. Na dosłownie dwie minuty przed końcem gola honorowego dla Valencii strzelił Hugo Duro, który wykorzystał gapiostwo Nacho. Wynik 5:1 z pewnością jednak nikogo w Madrycie smucić nie będzie. Zaledwie dwa punkty straty do Girony i pięć oczek przewagi na FC Barceloną, to dobra sytuacja wyjściowa do walki o mistrzostwo.