"Poldi" jest idolem niemieckich kibiców piłkarskich, ale nie wstydzi się polskich korzeni. Jest częstym gościem u babci w Gliwicach. Nad Wisłą mówi się nawet, że to nie przez przypadek kompletnie nie udało mu się spotkanie z biało-czerownymi na ostatnim mundialu. - To fantastycznie, że na Euro znowu ze sobą zagramy - mówi Łukasz "Przeglądowi Sportowemu". - Marzyłem o takim losowaniu. Znowu będę mógł się przypomnieć mojej rodzinie i kibicom w Polsce. Podolski wie, że nie będzie łatwo z Austriakami i Chorwatami, ale i tak wierzy, że awans do dalszej fazy mistrzostw Europy zapewnią sobie Niemcy i Polska. - Od pierwszego gwizdka będę walczył o wygraną dla Niemiec. Również w meczu z wami - przestrzega. - Nie ma znaczenia to, że urodziłem się w Gliwicach. Ja szanuję Polskę, ale na boisku nie będzie sentymentów. Nie ma jednak problemu, bo mam nadzieję, że razem wyjdziemy z grupy. Podolski, a właściwie dla Niemców Podolsky zna dobrze występujących w Bundeslidze Orłów Leo Beenhakkera - Jakuba Błaszczykowskiego i Jacka Krzynówka. - To dobrzy piłkarze, ale żaden z nich nie zmieściłby się w składzie Bayernu. Nie ma się jednak czym martwić, bo do tego klubu nie dostają się ostatnio reprezentanci wielu krajów - zaznacza Łukasz. Podolski nie zamierza się wynosić z Bayernu, choć gra w nim rzadku. Zwraca uwagę na fakt, że ma dopiero 23 lata i jego szansa na pewno nadejdzie. - Jak złapię formę, to będę nie do zatrzymania. Nie mam zamiaru osiwieć na ławce rezerwowych - podkreśla. Więcej w "Przeglądzie Sportowym".