Maciej Słomiński, INTERIA: Był czas, że żeńska odmiana soccera była popularniejsza od męskiej za oceanem. Jaki jest obecnie status kobiecej piłki nożnej w USA? Kim Sanford, zawodniczka AP ORLEN Gdańsk (KS): - Popularność soccera w USA to w głównej mierze zasługa naszego zespołu narodowego, który wygrał dwa ostatnie mistrzostwa świata. Do tego dochodzi społeczna rola reprezentacji, najważniejsze zawodniczki głośno opowiadają się za równymi wynagrodzeniami dla kobiet i mężczyzn. Cały żeński sport mocno się rozwija na świecie i nasz kraj nie jest wyjątkiem. To wszystko sprawia, że dziewczynki od małego są zachęcane do uprawiania soccera. Clarissa Kirsch-Downs zawodniczka AP ORLEN Gdańsk (CKD): - Ja wychowałam się na wsi, dlatego kobiecy zespół narodowy USA nie był na moim radarze zainteresowań. Bardziej kręciła mnie męska piłka nożna w Europie. FC Barcelona i Chelsea: Andres Iniesta, Xavi, Sergio Busquets, Steven Gerrard i Frank Lampard. Zgodzę się z Kim, że dziś nasza drużyna idzie w awangardzie postępu, dwa ostatnie Puchary Świata były dla niej bardzo udane, a zaraz w Australii i Nowej Zelandii zostanie rozegrany kolejny. Czy USA mogą wygrać ten turniej po raz trzeci z rzędu? KS: - Pochodzę z Filadelfii, miasta, które jest znane z pewności siebie, więc odpowiem, że oczywiście, tak! Po to się jedzie na turniej czy mecz - by go wygrać. Czy jest to finał Orlen Pucharu Polski w Radomiu czy mistrzostwa świata w Australii i Nowej Zelandii. Mamy trochę problemów z kontuzjami: Mills Mullen i Catarina Macario nie mogą grać, ale mamy szeroki skład, który stać na złoty medal. Czy wy na swojej piłkarskiej ścieżce spotkałyście którąś z zawodniczek ze światowego topu? KS: Świat soccera w USA nie jest nie wiadomo jak wielki. W high school grałam przeciw wspomnianej Macario, już wtedy była świetna i zapowiadała się na wielką gwiazdę. Pamiętam, że mój tata po meczu pochwalił mnie, mówiąc, że zagrałam dobrze. Macario zdobyła wtedy hat-trick (śmiech). Na uniwersytecie grałam m.in. przeciw Evelyne Viens, która jest reprezentantką Kanady oraz wielu zawodniczkom, które startowały do karier. CKD: W pewnym momencie trenowałam z Trinity Rodman, Ashley Sanchez, Andi Sullivan, które są obecnie w reprezentacji USA. To co je wyróżniało z tłumu to zupełnie inna mentalność. Wiedziały, że chcą dojść na szczyt, od wczesnych lat otaczała je niezwykła aura - obserwując je wszyscy wiedzieli, że osiągną to co planują. Oczywiście w ich przypadku talent został poparty codzienną ciężką pracą. Na uniwersytecie grałam przeciw West Virginii z Kadeishą Buchanan w składzie - obecnie zawodniczką Chelsea. Na pewno skorzystałam na tym, że spotkałam tak doskonałe zawodniczki na swojej drodze. Kto był i jest waszym piłkarskim wzorem? KS: Heather Mitts - sposób w jaki organizował linię obrony jest dla mnie wzorem, była bardzo opanowana. Jeśli chodzi o męski futbol to pierwszym moim idolem był Didier Drogba, mówią że mam nawet podobną fryzurę (śmiech). Obecnie Thiago Silva jest u mnie na topie. Łatwo zgadnąć, że jestem fanką Chelsea, to był ciężki rok dla nas. CKD: Shannon Boxx, która grała na pozycji defensywnej pomocniczki. Nie była najbardziej widoczną zawodniczką, ale robiła ogromną robotę w obronie, nie było dla niej istotne w jaki sposób zabierze piłkę rywalkom. Gdy Boxx grała w kadrze USA, nie było wielu zawodniczek czarnoskórych, dlatego jej kibicowałam najmocniej. Jestem kibicem Barcelony, należę do kościoła wyznawców Leo Messiego, tata musiał mnie odciągać od telewizora, gdy grała "Barca". Gdy Messi przeszedł do PSG i wybrał numer 30, wówczas ja pojawiłam się w Gdańsku - też wybrałam koszulkę z takim numerem. Jaka jest struktura kobiecych rozgrywek ligowych w USA? Podobna do MLS? KS: Na szczycie jest profesjonalna liga National Women's Soccer League (NWSL). Aby się do niej dostać zawodniczki są wybierane w drafcie, do którego staje się po grze na uniwersytecie. W ostatnich latach coraz częściej etap uniwersytecki jest pomijany. Piłkarki nawet 15-16-letnie ze szkoły wyższej trafiają do ligi zawodowej. CKD: Poniżej uniwersytetu jest ECNL - Elite Clubs National League - ogólnoamerykańskie rozgrywki dla młodzieży pomiędzy 14 i 17 rokiem życia. Gra na dobrym uniwersytecie zwiększa szanse na wybór w drafcie - tu nie ma różnicy z NBA, MLS, NFL czy innymi ligami zawodowymi w USA. Czy wy byłyście w drafcie? KS: Nie, ponieważ skupiłam się na nauce. Draft odbywa się w grudniu, a ja kończyłam studia w maju, nie zgrało się to czasowo. CKD: U mnie było podobnie. Moim planem od początku była gra w Europie. Zwiedzanie i poznanie nowych kultur, poszerzenie horyzontów to coś o czym marzyłam, a jeśli mogę to połączyć z uprawianiem ukochanej dyscypliny sportu - to jest idealnie. Po skończeniu uniwersytetu wyjechałam do Włoch, by grać dla AS Roma. Byłam tam 9 miesięcy i wybuchła pandemia COVID-19. Musiałam wrócić do domu i miałam półtoraroczną przerwę w grze, sportowe życie w USA właściwie ustało. Potem przyjechałam do Polski, która można powiedzieć, uratowała moją karierę sportową. Jestem za to bardzo wdzięczna mojemu klubowi i wszystkim osobom w to zaangażowanym. AP ORLEN Gdańsk zagra z TME SMS Łódź w finale piłkarskiego Pucharu Polski kobiet Co to była za historia, że rodzice Kim przyjechali do Polski na mecz? KS: Moja rodzina jest bardzo usportowiona, brat uprawiał chyba wszystkie istniejące sporty. Gdy grałam na uniwersytecie East Carolina, rodzina starała się być na wszystkich moich meczach. Obojętnie czy to oznaczało lot samolotem do Teksasu, czy na Florydę. Po tym jak podpisałam kontrakt w Polsce, dla mojego ojca niewiele się zmieniło, postanowił tu być, mimo że boi się latać. Wiedziałam, że przybędzie na mój pierwszy mecz po 15-godzinnym locie, ale gdy go zobaczyłam nie mogłam powstrzymać łez. Potem pojawił się jeszcze dwa razy już z moją mamą. Ich wsparcie oznacza dla mnie tak wiele...Niech teraz Clari coś powie, ja się za chwile rozkleję (śmiech). Właśnie podpisałyście kontrakty na kolejny sezon. Clarissa, jesteś w Gdańsku już dwa lata, czy czujesz, że klub i drużyna są na fali wznoszącej? Dwa kolejne ósme miejsca w ORLEN Ekstralidze, teraz finał ORLEN Pucharu Polski. CKD: Czuję, że ja jestem lepszą zawodniczką niż dwa lata temu, czuję że zespół też zrobił progres. Początek sezonu nie należał do najlepszych, nie ukrywam, że pomogły nam mecze Orlen Pucharu Polski. Oczywiście początkowo nie mierzyłyśmy w finał, ale gdy pokonujesz kolejne przeszkody, na horyzoncie zaczyna wyłaniać się cel, który nabiera coraz bardziej realnych kształtów. Nieważne czy grałyśmy z drużyną z III ligi czy z Ekstraligi - każdy mecz traktowałyśmy jakby to było spotkanie z mistrzem Polski. To banalne co powiem, ale to pomaga w życiu i w piłce nożnej - mieć jakiś cel. Gdy się do niego zbliżasz rośnie wiara we własne umiejętności - myślę, że tak jest z naszą drużyną. W meczu z AZS UJ Kraków w półfinale Orlen Pucharu Polski nie myślałyśmy o tym, że rywalki są faworytkami, a o swoim planie na ten mecz. Byłyśmy skupione na sobie i to przyniosło nam sukces. W finale zamierzamy postąpić tak samo. W finale Orlen Pucharu Polski sytuacja będzie podobna. W meczu z TME SMS Łódź to rywalki będą faworytkami. CKD: Nie wiem jak Kim, ja nie czuję stresu z powodu stawki meczu czy kamer telewizyjnych. To będzie trzeci raz, gdy zmierzymy się z Łodzią w tym sezonie, poprzednie mecze przegrałyśmy, ale teraz jest nowy dzień i nowy mecz. One są wyżej w tabeli i muszą ten mecz wygrać. My możemy to zrobić. Jesteśmy o 90 minut od trofeum, ale musimy jako drużyna zachować spokój, skupić się na sobie, a powinno być dobrze. KS: Myślę, że jesteśmy groźne od jakiegoś czasu, długo nie przegrałyśmy meczu. Nie jesteśmy faworytkami, ale to ogromna motywacja - stać na straconej pozycji i udowodnić niedowiarkom naszą wartość. AZS UJ Kraków to drużyna na poziomie TME SMS Łódź, która przyjechała na półfinał pewna swego, nie doceniając nas - odjechała z niczym. Nasza w tym głowa, żeby powtórzyć tę historię w sobotę. Jestem przekonana, że stać nas na to. Już jestem dumna z tego sezonu, a mogę być jeszcze bardziej. Niestety nikt z mojej rodziny nie może przyjechać, pracują...Ale na pewno będą oglądać finał na żywo za oceanem. Prezes klubu mówi, że finał Orlen Pucharu Polski to najważniejszy mecz w 13-letniej historii AP ORLEN. Klub organizuje autokary, mnóstwo kibiców będzie wam wspierać na żywo. KS: Czy wspominałam już, że pochodzę z Filadelfii? Cechuje nas pewność siebie, nie gryziemy się w język, chcemy zawsze być najlepsi. Wiem, że nasz zespół stać na bardzo wiele, jeśli to pokażemy w sobotę, zdobędziemy Orlen Puchar Polski. Znam siebie, ufam zawodniczkom, które są obok mnie, dlatego jestem wyjątkowo spokojna i pewna. Gdzieś z tyłu głowy jest to trofeum, lubię grać o coś. Na Uniwersytecie w USA brałam udział w meczach, na których było dużo kibiców, ogromny hałas, fani rywala, którzy przeszkadzają - to wielka motywacja. CKD: Pochodzę z Maryland, ale studiowałam w Filadelfii, dlatego potwierdzam słowa Kim - osoby z tego miasta są wyjątkowe (śmiech). Zdajemy sobie sprawę ze stawki, to wielka rzecz wziąć udział w takim wydarzeniu, ale nie możemy dać się ponieść emocjom. Najwięksi sportowcy na świecie podchodzą do finałów na spokojnie. Oczywiście stawką jest coś więcej niż 3 punkty, ale musimy skupić się na pracy, która jest do wykonania i nie wybiegać myślami za daleko w przyszłość. Jakbyście porównały poziom kobiecej piłki nożnej w Polsce i w USA? Pytam o sprawy boiskowe, ale również infrastrukturę i całe otoczenie. KS: Widzę wiele różnic. Przede wszystkim terminarz jest kompletnie inny - sezon uniwersytecki oznacza 20-25 meczów ściśniętych w 2-3 miesiące, w Polsce tyle meczów gra się przez cały rok. Okres przygotowawczy w USA trwa jedynie 2 tygodnie, wszystko dzieje się szybciej i jest bardziej intensywne. Przygotowujemy się do rozgrywek praktycznie bez piłek, jest za to mnóstwo biegania. Niektórzy mówią, że okres przygotowawczy jest po to, by złamać zawodników. Kto przetrwa, przechodzi do następnego etapu, jakim jest sezon. W Polsce rozgrywki rozciągnięte są na cały rok, dlatego masz więcej czasu na regenerację i pracę nad różnymi aspektami gry - technicznymi czy taktycznymi. W Europie gra jest bardziej techniczna, w USA bardziej fizyczna - to główna różnica. CKD: W Ameryce soccer polega na ciągłym bieganiu. Po meczach jest jeden dzień przerwy, a potem zaraz następny mecz, w sezonie nie ma wiele czasu na trening. W Europie jest więcej czasu na regenerację, poziom zmęczenia zawodniczek jest badany w trakcie sezonu, w USA nie ma popularnych "katapult", które mierzą jak zachowuje się nasze ciało w trakcie meczów i treningów. KS: W amerykańskich drużynach uniwersyteckich co rok przychodzi 7 i więcej nowych zawodniczek. Skład może zmienić się praktycznie w całości. W Europie rotacje w składach są o wiele mniejsze. Przedłużyłyście obie kontrakty z ORLEN-em więc podejrzewam, że podoba wam się w Polsce i w Gdańsku. KS: O tak! W Gdańsku jest wszystkiego po trochu. Są zabytki w centrum, które jest naprawdę piękne, nie widziałam czegoś takiego w USA, gdzie wszystko jest zabetonowane. Jest plaża, są lasy. CKD: Nasze ulubione miejsce to "Drukarnia" na Mariackiej. Fantastyczna kawiarnia, spędzamy tam mnóstwo czasu. W centrum, ale nieco na uboczu, nie ma aż tak wielu turystów. Bardzo podoba mi się różnorodność restauracji i różnych barów. Rozmawiał Maciej Słomiński