30 października 2008 roku Grzegorz Lato wygrał w pierwszej turze wybory na prezesa PZPN. W pokonanym polu zostawił Zbigniewa Bońka. "Zibi" w swoim programie wyborczym zaznaczył, że jeśli będzie prezesem PZPN to finały EURO 2012 odbędą się w sześciu polskich miastach. Teraz UEFA podjęła decyzję, że turniej zagości tylko w Warszawie, Gdańsku, Poznaniu i Wrocławiu. Wiele skazuje na to, że z Bońkiem byłoby inaczej. Komentarz Mirosława Drzewieckiego do decyzji UEFA "Zibi" z Michelem Platinim przyjaźni się od 25 lat, więc znalazłby z nim wspólny język jeśli chodzi o Euro. Pytanie tylko, czy potrafiłby się porozumieć ze stroną ukraińską, a zwłaszcza z prezesem tamtejszej federacji, a zarazem członkiem Komitetu Wykonawczego UEFA, Hrihorijem Surkisem? - Proszę mi wierzyć, że gdybym to ja był prezesem PZPN, to mielibyśmy doskonałe stosunki nie tylko z Platinim, ale także z Surkisem. Z szefem federacji ukraińskiej ustaliłbym, że u nas turniej rozegrany byłby na sześciu stadionach, a na Ukrainie na czterech. Działalibyśmy ramię w ramię! - przekonuje Boniek w rozmowie z INTERIA.PL. Grzegorz Lato nic nie wskórał w sprawie zwiększenia limitu polskich miast na Euro. Jednak - na ostatnim posiedzeniu zarządu - podniósł sobie pensję do 50 tysięcy złotych miesięcznie. Nota bene Lato obsadził się także w roli szefa spółki powołanej przez związek, a mającej zajmować się EURO 2012. Tyle, że stanąć na czele takiego ciała jest o wiele łatwiej, niż rzeczywiście coś wskórać w UEFA? Najgorsze jest to, że podczas kampanii wyborczej Boniek uświadamiał również piłkarskich działaczy z Małopolski i Śląska, że jego kandydatura znacząco poprawia szanse Krakowa i Chorzowa na zorganizowanie Euro 2012. - Odbyłem spotkania z odpowiednimi ludźmi z tych ośrodków. Mój przekaz był wyraźny - sformułowałem go również w programie wyborczym - przypomina Boniek. Ludzie ze Śląska i Małopolski (prawie 30 głosów) - kierowani przez Rudolfa Bugdoła i Ryszarda Niemca - zagłosowali blokiem na Latę! Dziś mogą sobie pluć w brodę. Roman Kołtoń