Wyszła na jaw cała prawda o relacji Szczęsnego z ojcem. "Takie rzeczy zdarzają się w filmach"
- Takie rzeczy zdarzają się w filmach fabularnych. W dokumencie znacznie o to trudniej. Tym bardziej że - jak sądzę - ani jeden, ani drugi nie chciałby, aby pojednanie odbyło się przed kamerą - mówi w rozmowie z Interią Kacper Sawicki, producent kreatywny filmu "Szczęsny", który od 10 października będzie dostępny na platformie Prime Video. Jednym z wątków poruszonych w dokumencie jest trudna relacja Wojciecha z ojcem Maciejem.

Jakub Żelepień, Interia: Ustrzeliłeś hat-tricka. To trzeci wyprodukowany przez ciebie film o wielkim polskim piłkarzu. Po Lewandowskim i Błaszczykowskim przyszedł czas na Szczęsnego.
Kacper Sawicki, producent kreatywny filmu "Szczęsny", Papaya Films: To trzech różnych bohaterów i trudno byłoby zrobić te filmy w podobny sposób. Wojtek jest na swój sposób wyjątkowy, bo podjął decyzję o realizacji dokumentu, przeczuwając, że jego przygoda z Juventusem się kończy i może pozwolić sobie na szczerość, brak kompromisów. Kiedy zapytałem go, jaką mam swobodę w doborze gości, powiedział mi, że to mój film i mogę robić, co mi się podoba. Zapewnił, że nie będzie w to ingerował.
To dobrze wróży.
Zostaliśmy obdarowani zaufaniem ze strony Wojtka i jego rodziny. Jestem przekonany, że choć o Szczęsnym można przeczytać w sieci bardzo wiele, każdy, kto zdecyduje się obejrzeć ten film, dowie się czegoś nowego właśnie dzięki tej otwartości.
Lewandowski był dość zamknięty, Błaszczykowski - bardzo otwarty, chętny do konfrontacji z trudnymi tematami. A jaki był Szczęsny?
Był otwarty, ale trzeba pamiętać, że przez wiele lat lubił kontrolować wywiady. Ich przebieg, treść, zawsze wiedział dokładnie, co chce powiedzieć. Rzadko kiedy pozwalał sobie natomiast na pokazywanie emocji. Współpraca z nim była bardzo interesująca, ponieważ w pierwszym okresie zdjęciowym działaliśmy trochę na zasadach Wojtka. Później, kiedy przeszliśmy z poziomu osób nieznajomych do kolegów, zaczęliśmy proponować Szczęsnemu różne rozwiązania. Wyszliśmy z komfortowej przestrzeni pokoju hotelowego do innych lokalizacji, na przykład na plażę. Podsuwaliśmy też tematy, które mogły być w jakiś sposób trudne czy wymagające. Podsumowując: Wojtek jest otwarty i potrafi mówić o sobie, ale dzięki temu, że czas produkcji był wyjątkowo długi, mogliśmy zaobserwować zmiany, które w nim zaszły. Zmieniał zdanie, czego wcześniej nie widywaliśmy.
Mówisz o wznowieniu kariery?
Między innymi, ale także o wielu innych rzeczach. Co do wznowienia kariery - na nagraniu realizowanym do filmu Wojtek powiedział w rozmowie z Wengerem, że nie wraca do piłki, bo chce odpocząć i zająć się malutką córką. Wydawało się, że nie ma już odwrotu od tej decyzji. Tymczasem dosłownie chwilę później spływa propozycja z Barcelony. Mam wrażenie, że Szczęsny podczas prac nad dokumentem zdał sobie sprawę, że świat jest nieprzewidywalny.
Na wczesnym etapie powstawania filmu usłyszałem od dobrze poinformowanego człowieka, że pracowaliście nad zaproszeniem do udziału w produkcji Macieja Szczęsnego. Ostatecznie udało się to zrobić.
Tak, Maciej Szczęsny jest w filmie. Widzowie sami ocenią, jak relacja ojca z synem została przez nas pokazana. Ja mam jednak przekonanie, że daliśmy obu stronom przestrzeń, aby przedstawić swoją wersję wydarzeń. Jako twórcy nie zajmujemy stanowiska.
Jak trudno było namówić Macieja Szczęsnego do tej współpracy?
Osobiście rozmawiałem z Maciejem przez kilka miesięcy. Pierwotnie nie był on chętny do wzięcia udziału w tym filmie, ale po czasie zmienił zdanie. Myślę, że zaufał w nasz obiektywizm. Może po prostu dojrzał do tej decyzji.
Coś zmieniło się w ich relacji po tym filmie?
Nic, o czym bym wiedział.
Czyli nie było happy endu.
Wiesz, takie rzeczy zdarzają się w filmach fabularnych. W dokumencie znacznie o to trudniej. Tym bardziej że - jak sądzę - ani jeden, ani drugi nie chciałby, aby pojednanie odbyło się przed kamerą.











