Wyspę Wielkanocną, często nazywaną też przez miejscowych - Rapa Nui, zamieszkuje niewiele ponad pięć tysięcy mieszkańców. Wyspa została odkryta w 1722 roku przez holenderskiego podróżnika Jakoba Roggevenna. Na wyspę dotarł on w Niedzielę Wielkanocną i stąd też wzięła się jej nazwa. Administracyjnie wyspa przynależy do Chile, ale od stolicy kraju dzieli ją prawie cztery tysiące kilometrów. Lot do jedynego miasta na wyspie - Hanga Roa, zajmie nam ze stolicy trochę ponad pięć godzin. Rapa Nui jest chętnie odwiedzana przez turystów. Słynie z pięknych plaż i wielkich kamiennych posągów zwanych moai, które przedstawiają gigantyczne głowy. Rdzenni mieszkańcy wyspy wyglądem mogą przypominać Indian. To jednak wyjątkowi "Indianie", bo pałają ogromną miłością do piłki nożnej, która jest tam najbardziej popularnym sportem. "Indianie" zakochani w futbolu W 1975 roku na Rapa Nui założono drużynę narodową. Co ciekawe, funkcjonuje ona także jako jeden z chilijskich klubów pod nazwą CF Rapa Nui. Nie gra on jednak w żadnej z chilijskich lig ze względu na odległość dzielącą wyspę od stałego lądu. Na wyspie odbywa się jedynie turniej organizowany przez Stowarzyszenie Futbolu Amatorskiego Wyspy Wielkanocnej. Bierze w nim zazwyczaj udział około 10 zespołów. W historii Rapa Nui odbył się jednak pewien oficjalny mecz, który przeszedł do historii. Rozpisywano się o nim na całym świecie. Rybacy, rolnicy, tancerze, czyli historyczny mecz drużyny Rapa Nui Reprezentacja Wyspy Wielkanocnej nie jest członkiem FIFA, CONMEBOL (Południowoamerykańska Federacja Piłki Nożnej), czy OFC (Konfederacja Piłkarska Oceanii). Pierwszy towarzyski mecz drużyna narodowa Wyspy Wielkanocnej rozegrała w 1996 roku. Ekipa pokonała wtedy zespół z wyspy Juan Fernandez 5-3, a w drugim starciu z tym samym rywalem (2000 rok) wygrała aż 16-0. Nie te dwa spotkania sprawiły jednak, że o drużynie Rapa Nui zrobiło się głośno na świecie. W 2009 roku w pierwszej rundzie Pucharu Chile zespół trafił na słynną ekipę Colo Colo, dzięki czemu starcie było transmitowane przez stację Canal 13. Tym samym można je było oglądać prawie w całej Ameryce Południowej. Warto tutaj zaznaczyć, że Rapa Nui mogło wystąpić w Pucharze Chile tylko dlatego, że chilijska federacja piłki nożnej zezwala na udział w rozgrywkach amatorskim drużynom. Rapa Nui nie mieli zbyt wiele czasu na przygotowanie się do spotkania. Dla wyspy było to jednak ogromne wydarzenie, bo po raz pierwszy przyjechała na nią profesjonalna drużyna, żeby grać w piłkę. W ekipie Rapa Nui nie było już tak profesjonalnie... Drużynę "na szybko" przejął były reprezentant Chile - Miguel Angel Gamboa. Na przygotowanie ekipy miał trochę ponad miesiąc. "Musiałem ich nauczyć podstaw, jak gra głową, strzały, ustawienie. Nie mamy żadnych profesjonalnych piłkarzy. Są tutaj rybacy, rolnicy, tancerze" - mówił przed meczem Gamboa. "Jestem trochę muzykiem i tancerzem, który zaczynał kopać używając reklamówki wypełnionej skarpetkami, jako piłki" - mówił natomiast 35-letni gracz ówczesnej ekipy Rapa Nui Miguel Guzman. Czytając te wypowiedzi, można było się spodziewać pogromu miejscowej ekipy w historycznym spotkaniu, ale wbrew pozorom nie był aż tak źle. Colo Colo wygrali "tylko" 4-0, a gospodarze byli nawet bliscy strzelenia gola. Piłka wpadła do siatki rywala, ale napastnik Tuko pomagał sobie ręką i gol nie został uznany. Szalona celebracja meczu i wielkie nadzieje Dla mieszkańców to spotkanie nie zaczęło i nie skończyło się z gwizdkiem sędziego. Już kilka dni przed meczem na wyspie rozpoczęto wielkie świętowanie. Rywale na lotnisku zostali przywitani tańcami i śpiewami. Piłkarze przed rozpoczęciem spotkania zatańczyli rytualny taniec bojowy ("Haka"), jaki zawsze towarzyszy im przy okazji rozgrywania meczów piłki nożnej. Mecz odbył się na jedynym stadionie na wyspie - Hanga Roa. Mógł on wtedy pomieścić 2500 widzów, czyli praktycznie połowę wszystkich mieszkańców! Spotkanie z Colo Colo miało być początkiem rozwoju profesjonalnej piłki nożnej na Wyspie Wielkanocnej. Ówczesny prezes chilijskiej federacji piłkarskiej Harold Mayne-Nicholls zapowiadał mocną promocję futbolu w tym regionie. "Marcelo Bielsa (ówczesny selekcjoner reprezentacji Chile - przyp. red.) powiedział mi, że chętnie poprowadzi tam kilka spotkań o piłce nożnej" - mówił Mayne-Nicholls. Na razie jednak mecz z Colo Colo był jedynym przełomowym momentem w piłkarskiej historii Wyspy Wielkanocnej. Wciąż nie ma tam profesjonalnej drużyny piłkarskiej. W piłkę grają tam jednak nałogowo. Biorąc pod uwagę, że stadion Rapa Nui znajduje się kilkaset metrów od plaży, a wokół rozciąga się przepiękny krajobraz, każdy chciałby chyba móc wyjść tam na boisko. To jednak byłaby kosztowna i czasochłonna wyprawa, zwłaszcza z Europy. Adrianna Kmak