Nieprawomocny wyrok wydał w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie po procesie, który trwał od października 2013 r. Obrońca zapowiada apelację, kwestionując ustalenia sądu. Prokuratura - która wnosiła o kary roku oraz 3 miesięcy więzienia w zawieszeniu - jest zadowolona z faktu skazania. 12 czerwca 2012 r., przed meczem Polska-Rosja doszło do zajść, które zaczęły się podczas przemarszu rosyjskich kibiców na Stadion Narodowy. Grupa ok. 100 pseudokibiców próbowała doprowadzić do siłowej konfrontacji. Były bójki, rzucanie kamieniami, odpalano petardy i race. Kilkanaście osób odniosło obrażenia. Zatrzymano ok. 200 osób. W 2013 r. znani w środowisku kibiców Legii Warszawa B. i W. zostali oskarżeni przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie o to, że organizowali i koordynowali przyjazd do stolicy pseudokibiców z całej Polski w celu pobicia kibiców rosyjskich w związku z meczem Polska-Rosja. Wojciech B. miał wielokrotnie udzielać telefonicznych porad, np. jak atakować kibiców rosyjskich, zabierać im flagi i emblematy, wskazywać miejsca ich pobytu, doradzać jak się zachowywać by utrudnić rozpoznanie i zatrzymanie oraz jak się zachować po zatrzymaniu. W. miał zaś doradzać B., że ataków na kibiców z Rosji powinno się dokonać już po meczu. Za podżeganie lub pomocnictwo do stosowania przemocy wobec innych osób z powodu przynależności narodowej grozi od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Sąd uznał, że oskarżeni są winni tego przestępstwa. Sędzia Monika Łukaszewicz oceniła, że podsłuchy W. i B. - będące podstawowym dowodem oskarżenia - były zgodne z prawem, co od początku kwestionowała obrona. Sądową zgodę na ich podsłuch wydano w sprawie podejrzenia innego przestępstwa. W wyniku tego podsłuchu ujawniono możliwość przestępstwa właśnie ws. kibiców z Rosji. Po tym sąd wydał tzw. zgodę następczą, legalizującą procesowe wykorzystanie podsłuchów co do tego przestępstwa (ostatecznie nie było zaś wobec B. i W. zarzutów co do przestępstwa, na które pierwotnie założono im podsłuch). "Procedury zostały spełnione" - podkreśliła sędzia Łukaszewicz w uzasadnieniu wyroku. Innym zarzutem obrony było, że przestępstwa zarzucone B. i W. nie znajduje się w katalogu przestępstw, co do których w 2012 r. było możliwe stosowanie podsłuchów. Według sądu, czyn B. i W. mieści się w tym katalogu, bo jest ścigany z mocy umów międzynarodowych. Obrona kwestionowała też, by to głosy B. i W. zostały nagrane. "Biegli z dziedziny fonoskopii uznali, że głosy pochodzą od oskarżonych" - zaznaczyła sędzia Łukaszewicz. Według sądu, B. prowadził swe rozmowy "przez 24 godziny na dobę". Zaznaczyła, że "był on autorytetem dla młodszych kibiców, którzy go słuchali". Oskarżeni nie przyznawali się do zarzutów. Mówili, że to sprawa polityczna, bo "ktoś chce rozliczyć kibiców". Oddalając ten zarzut sędzia podkreślała, że przestępstwo było motywowane narodowością kibiców, a "wszyscy Rosjanie mieli być tak samo traktowani". Dodała, że nie można akceptować takich zachowań podsądnych, bo "nie miał znaczenia sam mecz; chodziło o to by pobić". "Tłem była przynależność do narodu rosyjskiego" - oświadczyła sędzia Łukaszewicz. Oceniła też, że kary w zawieszeniu, których chciała prokuratura, wywołają "nikły skutek", bo są traktowane jak "brak kary". Za adekwatną karę dla B. uznała bezpłatne prace społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie (w poczet tej kary będzie mu zaliczony ponad pięciomiesięczny areszt). "Tu należy wykorzystać jego potencjał jako społecznika" - dodała sędzia nawiązując do jego działalności w środowisku kibiców. Wobec W. orzeczono grzywnę, bo jego przestępstwo było mniej groźne i skarży się on na złe zdrowie. Obecny na ogłoszeniu wyroku obrońca W. mec. Krzysztof Wąsowski zapowiedział apelację; skazanie uznał za "kuriozalne" a ustne uzasadnienie sędzi - za "niepełne i krzywdzące". Podkreślił, że w 2012 r. było zapotrzebowanie na to by policja miała sukces w sprawie "kibicowskich przestępców". "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie" - mówił. Adwokat podtrzymał, że podsłuchy w sprawie były całkowicie nielegalne. Zarzucił prokuraturze, że nie dostarczyła sądowi tych nagranych rozmów, które świadczyły na korzyść oskarżonych - czego sąd, według mecenasa, nie weryfikował. Dodał on, że nie zna nikogo, z kim miał rozmawiać Wojciech B., kto byłby potem skazany za udział w takich uzasadnianych narodowościowo atakach. Do polskich sądów wpłynęło w sumie 125 spraw związanych z różnego rodzaju incydentami, do których wtedy doszło w Warszawie. Sprawcy odpowiadali m.in. za nielegalne zgromadzenia, udział w bójkach, niszczenie mienia, a także za naruszenie nietykalności i znieważenie funkcjonariusza. Spośród nich 63 osoby skazano, a 3 uniewinniono. Większość skazań była na kary w zawieszeniu. Skazano też m.in. trzech obywateli Rosji za udział w zajściach. Łukasz Starzewski