Obywatel Republiki Południowej Afryki to drugi obok Jerome’a Champagne’a kandydat, który w przeszłości zajmował się polityką. W odróżnieniu od Francuza, który stał raczej z dala od pierwszych stron gazet, Tokyo Sexwale, a właściwie Mosima Gabriel Sexwale - to postać doskonale znana politologom, w latach 2009-2013 był konstytucyjnym ministrem w rządzie RPA. Młodociany karateka walczy z apartheidem Sexwale urodził się 5 marca 1953 roku w Orlando West, jako syn szpitalnego urzędnika. Ukończył miejscowe liceum ogólnokształcące, aby następnie wyemigrować z Republiki Południowej Afryki. W Suazi zdobył certyfikat studiów biznesu. W międzyczasie został członkiem Afrykańskiego Kongresu Narodowego (organizacji narodowowyzwoleńczej walczącej z reżimem apartheidu). W 1975 roku przybył do Europy. W Związku Radzieckim odbył szkolenie z inżynierii wojskowej. Swój przydomek - Tokyo zawdzięcza zainteresowaniom z dzieciństwa, kiedy to trenował wschodnie sztuki walki, między innymi karate. Tuż po powrocie do kraju został aresztowany i skazany na osiemnaście lat więzienia w najpilniej strzeżonym ośrodku na Wyspie Robben. Wraz z nim karę odbywał między innymi Nelson Mandela. Zakład karny opuścił po 13 latach, na mocy porozumienia Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC) i Partii Narodowej. Po wyjściu z więzienia zajmował się polityką. Był przewodniczącym ANC w regionie Pretorii. Po pierwszych, wolnych wyborach w 1994 roku był nawet premierem prowincji. W 1998 roku zniknął z życia politycznego, po domniemanym konflikcie z Thabo Mbekim - późniejszym prezydentem RPA w latach 1999-2008. Sexwale założył wówczas Mvelaphanda Holding, która zajmuje się między innymi wydobywaniem diamentów. Niedoszły prezydent RPA? Pomimo sukcesów w biznesie, odczuwał brak polityki. Południowoafrykańskie media widziały w nim kandydata Afrykańskiego Kongresu Narodowego na urząd prezydenta. Ostatecznie nie wziął jednak udziału w wyborach wewnętrznych partii, a w 2009 roku w rządzie prezydenta Jacoba Zumy objął tekę ministra ds. osiedli ludzkich (odpowiednik polskiego ministra rozwoju regionalnego). Trzy lata temu odszedł ze stanowiska. Sexwale aktywnie wspiera finansowo fundację Nelsona Mandeli oraz kilka innych organizacji pozarządowych. Pomaga między innymi byłym więźniom z Wyspy Robben. Otwarte drzwi i... koszulki? Jako kandydat na szefa FIFA, jak niemal każdy z konkurentów, mówi wiele o transparentności organizacji. Zapowiedział, że jeśli wygra wybory prezydenckie międzynarodowej federacji, to będzie prowadził politykę "otwartych drzwi", aby krajowe związki i ich przedstawiciele mieli łatwiejszy dostęp do sternika FIFA. Najciekawszym pomysłem Sexwale jest jednak możliwość, aby reprezentacje narodowe mogły grać w koszulkach z logiem sponsora, w centralnym miejscu. Tłumaczył, że w ten sposób biedniejsze federacje będą mogły zyskać dodatkowe środki na swoją działalność. Przedstawiciel "Czarnego Lądu" zwrócił również uwagę na nierówność pomiędzy Europą a innymi kontynentami. "Nie może być tak, że Europa ma 53 federacji i 13 miejsc na mundialu, a Afryka z 54 członkami ma zaledwie pięć" - drążył temat Sexwale. 62-latek jest zwolennikiem powiększenia liczby zespołów grających na mistrzostwach świata. Taki postulat może mu pomóc w zdobyciu głosów zarówno na rodzimym kontynencie, jak i w innych uboższych piłkarsko regionach świata. Były minister zapowiedział także stworzenie specjalnego 11-osobowego zespołu doradców-ekspertów, który pomógłby odzyskać dobre imię FIFA nadszarpnięte aferą korupcyjną oraz w reformie międzynarodowej federacji. Wybory prezydenta FIFA odbędą się 26 lutego podczas nadzwyczajnego kongresu w Zurychu. O miano szefa międzynarodowej federacji powalczy pięciu kandydatów. Autor: Kamil Kania