Mnóstwo artykułów, za którymi poszły komentarze, memy, tik toki i Bóg wie co jeszcze. Sprawa Joanny P. (wcześniej Andrzeja D.) jest niewątpliwie medialna i ciekawa mimo, że niemal nierealna. A tak naprawdę rykoszetem obrywa kobieca piłka nożna z ostatnim klubem Joanny na czele - I-ligową Checzą Gdynia. Opiszmy pokrótce, o co chodzi: rzeczony Andrzej D. był policjantem, współpracującym m.in. z detektywem Krzysztofem Rutkowskim. W 2006 r. Andrzej, już po odejściu ze służb mundurowych, zmienił płeć i stał się Joanną, zmieniając również PESEL i zajął się m.in. prowadzeniem kancelarii prawniczej w Londynie. Joanna stała się znana organom ścigania, przez oszustwa na kilka tysięcy złotych. W 2013 r. pani na powrót staje się panem. Andrzej prowadzi fundacje i sowicie chwali na facebooku zdjęciami ze znanymi politykami, cały czas wodząc za nos wymiar sprawiedliwości. Na Andrzeju ciąży prawomocny wyrok za łamanie praw pracowniczych. Wówczas pojawia się w jej/jego życiu sport, a konkretnie kobieca piłka nożna. Czysto piłkarska działalność Joanny zasługuje na pochwałę. W każdym z klubów, z którym się kontaktowaliśmy mówiono nam, że była do rany przyłóż. W kobiecej piłce nożnej, która zmaga się z mizernym finansowaniem, każde ręce do pracy są na wagę złota. - Żadna osoba z naszego klubu nie powie na nią złego słowa, jak coś miała załatwić, to załatwiła. Wiadomo, że umiejętności piłkarskie były na niskim poziomie, ale trochę z litości, po przykrościach, które spotkały ją na ulicach Bydgoszczy przyjęliśmy ją do naszego klubu, w której pełniła funkcję trzeciej bramki, bez szans na grę - mówi nam osoba związana z Checzą Gdynia, ostatniego klubu Joanny. Nazwijmy ją A. Skandal w kobiecej piłce nożnej. Andrzej D. / Joanna P. aresztowany(a) Zamieszanie też wprowadza nowy numer PESEL, osoba transpłciowa może wodzić za nos polski system prawny. Ktoś ma zarzuty, ale przecież dokumenty się nie zgadzają, a zwłaszcza płeć. Trochę inaczej sprawę widzi inna osoba B., od lat związana z trójmiejską piłką kobiecą: - Każdy w środowisku wiedział, że to jest facet, a raczej że to był facet. Na pewno męski miała uścisk ręki, do dziś mnie boli dłoń, jak sobie przypomnę nasze spotkanie. Umiejętności bramkarskich nie miała za grosz - widziałem ją kiedyś przez parę minut w barwach Pragi Warszawa, no nie wyglądało to za dobrze. Lokalny portal Trójmiasto.pl cytuje prezesa Checzy, Mateusza Bieszke, który pierwszy wpadł na trop oszustki/oszusta, który prowadził na facebooku dwa profile - jako Andrzej i Joanna. - Pod którymś z wpisów zaczęły pojawiać się zarzuty o oszustwa. Ktoś wstawił link do innego profilu. Okazało się, że to męski profil osoby o tym samym wyglądzie. I oba prowadzone były równolegle. Po nitce do kłębka dotarłem do reportażu "Gazety Wrocławskiej" i "Gazety Prawnej" sprzed lat. Okazało się, że nasza kierownik jest poszukiwana do kary odbycia więzienia - mówił Mateusz Bieszke na łamach trojmiasto.pl. Oszust na chwilę stracił czujność wysyłając na konto klubowe przelew z konta Andrzeja, zamiast z Joanny. Wówczas pętla zaczęła się zaciskać. Było trochę szyderstw, że policja jest nieudolna, bo przecież osoba poszukiwana relacjonowała swoje życie na bieżąco w mediach społecznościowych, w tym relację z balu w Bydgoszczy, gdzie w sukience występowała jako zawodniczka tamtejszego Sportisu. Koniec końców Joanna została zatrzymana przez mundurowych w przerwie meczu Checzy w Tczewie. Wszystko zostało przeprowadzone sprawnie, reszta drużyny się nie zorientowała. - Joanna P., przed laty Andrzej D., była poszukiwana listem gończym do odbycia 2,5 roku kary więzienia. Koniec kary przypada na 23 czerwca 2026 r. - czytamy na łamach "Gazety Prawnej". Obecnie Andrzej/Joanna przebywa w odosobnieniu na męskim oddziale aresztu w Gdańsku.