Georg Koch przez większość swojej kariery występował w niemieckich klubach. Dopiero w 2007 roku zdecydował się na pierwszy zagraniczny transfer i został zawodnikiem Dinamo Zagrzeb. Rok później przeniósł się do Austrii, gdzie zasilił szeregi klubu Rapid Wiedeń. Podczas jednego meczu doszło jednak do dramatycznego incydentu z udziałem Niemca. Został on bowiem trafiony petardą rzuconą z trybun, w wyniku czego doznał wstrząsu oraz urazu słuchu. Po tym wypadku Koch wrócił do ojczyzny, gdzie dołączył do zespołu SC Herford. Po zagraniu jedynie jednego meczu ligowego golkiper podjął trudną decyzję o zakończeniu kariery. W dalszych występach przeszkadzały mu bowiem problemy ze słuchem oraz równowagą. Po przejściu na sportową emeryturę Koch dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi piłkarzami. Grzegorz Krychowiak na drodze do nowego klubu. "Jest gotów" Georg Koch udzielił ostatniego wywiadu. Opowiedział o chorobie W maju tego roku Georg Koch podzielił się ze światem wstrząsającą informacją. Jak się bowiem okazało, u byłego piłkarza zdiagnozowano nieoperacyjny nowotwór trzustki. "Umrę, bo ta choroba jest nieuleczalna. Nie wiem jednak kiedy Bóg mnie zabierze. Rok temu lekarze powiedzieli mi, że zostało mi sześć miesięcy życia, ale wciąż tutaj jestem" - przekazał wówczas w rozmowie z portalem “Bild". Teraz emerytowany piłkarz zdecydował się po raz kolejny zabrać głos. Udzielił on "ostatniego wywiadu w życiu" dziennikarzom niemieckiego “Sport1", podczas którego przekazał fanom kolejne smutne wieści. "Są dni, kiedy jestem przygnębiony i mam pustkę w głowie. Ale są też dni, kiedy mógłbym wyrywać drzewa. Nie da się tego wyjaśnić. Nigdy nie mogę powiedzieć, co przyniesie jutro. Czasami wieczorem jestem w dobrym nastroju, kładę się spać, a następnego ranka nie mogę wstać z łóżka" - wyjawił ze łzami w oczach. 52-latek przyznał, że najbardziej boli go fakt, że na tak poważne choroby cierpią teraz nie tylko dorośli, ale również małe dzieci, które nie zdążyły jeszcze "posmakować życia". "Jest tak wielu ludzi, którzy muszą żyć z rakiem i innymi chorobami. Nie chcę stawiać siebie na pierwszym planie. (...) Udzielam tutaj ostatniego wywiadu, a fakt, że o tym mówię, wynika z tego, że kiedyś byłem na pierwszym planie jako bramkarz. Nie chce być w centrum uwagi. Żal mi szczególnie dzieci cierpiące na oddziałach szpitalnych, które nie miały szansy na normalne dzieciństwo" - podsumował. Kończy się czas Lewandowskiego w Barcelonie. Dyrektor zabrał głos, jego słowa mówią wszystko