Patryk Klimala wciąż jest stosunkowo młodym piłkarzem. Napastnik w 2020 roku zamienił Jagiellonię Białystok na Celtic Glasgow. Trudno jednak powiedzieć, aby w Szkocji spełnił pokładane w nim oczekiwania. Zespół z Wysp Brytyjskich zapłacił za Polaka 4 miliony euro i mimo niespełnionych oczekiwań jeszcze na nim zarobił. Klimala odszedł bowiem do USA za 4,36 miliona euro. Wstrząsające wspomnienia Patryka Klimali W MLS jednak również furory nie zrobił. Po niecałych dwóch latach zamienił USA na Hapoel Beer Szewa. W Izraelskim zespole, jak na razie historia się powtarzała. Polak nie był w stanie pokazać pełni swojego potencjału. W zespole z Beer Szewy wystąpił łącznie w 23 spotkaniach. Strzelił cztery gole i raz asystował. Nie są to dobre liczby, jak na środkowego napastnika. Popis polskiego diamentu. Szczęka opada. Anglicy pieją z zachwytu [WIDEO] Niestety jednak nie będzie on mógł ich poprawić. W związku z napiętą sytuacją w tamtym rejonie świata Klimala musiał rozwiązać umowę z klubem i wrócił już do kraju. Od pierwszego stycznia będzie reprezentował barwy świetnego w tym sezonie Śląska Wrocław. Wydarzenia, których był świadkiem, z pewnością pozostaną jednak na zawsze w jego pamięci, a były to traumatyczne wspomnienia, o czym opowiedział na łamach "Przeglądu Sportowego". - Faktycznie to jest bardzo blisko, ale na co dzień nie było tego tak czuć. Raz była sytuacja, że ogłoszono alarm rakietowy i trzeba było zejść do schronu, który jest praktycznie w każdym mieszkaniu w Izraelu. Tamtego dnia jednak już od piątej rano było widać, że dzieje się coś innego. Te alarmy były tak naprawdę co chwilę, a później, o poranku już niemal non stop. Kiedy to zaczęło narastać, szybko podjąłem decyzję, że trzeba wracać do Polski - powiedział Klimala.