Katalońska prasa bardzo dużo pisała o tym spotkaniu, ze względu na powrót do gry Ronaldinho (kontuzja łydki), Eto'o (zerwane więzadła krzyżowe) i Messiegeo (złamana kość śródstopia). Nie chciałbym się rozpisywać o samym meczu, ale o tym, co zaobserwowałem na trybunach i poza nimi. Na mecz pojechaliśmy metrem, to chyba najlepszy sposób na podróżowanie po Barcelonie. Od samego wejścia do tego środka lokomocji, można było przewidzieć kto wybiera się na mecz. Odziani w szaty katalońskiego klubu kibice udawała się na stadion. Wraz z nimi grupa kilkunastu Polaków, czyli nas. Na pierwszy rzut oka, stadion nie wygląda na bardzo duży. Naprzeciwko centralnego stadionu znajdują się dwa boiska treningowe, na których spokojnie swoje mecze mogłyby rozgrywać kluby z polskiej ekstraklasy. Wokół stadionu pełno było handlarzy, od których można było kupić przeróżne gadżety związane z tym klubem. Początkowo mieliśmy problemy ze znalezieniem właściwego wejścia, odpowiadającego naszym miejscom, jednak po nalezieniu odpowiedniej bramy, mogliśmy wejść na stadion. A tam, po przejściu kontroli biletowej zasiedliśmy na trybunie znajdującego się siedemnaście rzędów od murawy. Byłem zaskoczony faktem, że zwykły mecz ligowy może być tak potężnym wydarzeniem medialnym. Na Camp Nou akredytowanych było co najmniej stu dziennikarzy z całego świata. Mecz transmitowało na żywo do swoich krajów kilkanaście stacji telewizyjnych. Początkowo trybuny nie były zapełnione, jednak kilka minut po pierwszym gwizdku sędziego tylko nieliczne miejsca były jeszcze wolne. Porównując oprawę meczu do tego co się dzieje w Polsce, to muszę przyznać, że Hiszpanie bardzo kulturalnie dopingują swoje zespoły. Nie było mowy o jakiś poważnych wyzwiskach. Kibice gości siedzieli razem z fanami gospodarzy. Przez cały mecz na trybunach trwał nieustający doping, każda akcja wzbudzała emocje. Kibice potrafili docenić umiejętności piłkarzy. Po każdym udanym zagraniu były brawa, okrzyki, natomiast po nieudanym cały stadion krzyczał "uuuu". FC Barcelona ma bardzo specyficznych kibiców, którzy nie potrafią przyjąć do wiadomości tego, że "sędzia może skrzywdzić ich klub". Samo widowisko sportowego nie stało na poziomie, do którego przyzwyczaili nas zawodnicy z Barcelony. Najważniejszym wydarzeniem tego dnia był powrót Leonela Messiego na boisko. Co prawda nie zdobył bramki, ale popisał się kilkoma zagraniami, ośmieszając przy tym swoich przeciwników. Śpiewy, pieśni, radość, podniecenie i nieustające błyski fleszy - tak może określić to, co dzieje się na trybunie podczas meczu rozgrywanego na Camp Nou. Nie ważne czy klub z Katalonii wygrywa, ważny jest fakt, że ukochani przez wszystkich sympatyków tego klubu piłkarze dają z siebie wszystko. Po dwóch bramkach Ronaldinho spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2:0. Starałem się opisać to, co dzieje się na stadionie FC Barcelony. Jednak, by móc poczuć tę prawdziwą atmosferę, trzeba wybrać się na mecz i przeżyć to na własnej skórze. Z Barcelony Paweł Gąsiorski