W sobotnim meczu napastnik GKS-u Katowice zapewnił swojemu zespołowi trzy punkty, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul Łukasza Skrzyńskiego na Pawle Brożku. - Co panu powiedział Marcin Cabaj, bramkarz Cracovii, kiedy podszedł do pana tuż przed tym, gdy miał pan wykonywać "jedenastkę". - Nic. Chciał mnie wybić z równowagi, ale to mu się nie udało i posłałem piłkę do siatki. Marcin co prawda wyczuł moje intencje, ale uderzenie było na tyle precyzyjne, że wpadło. - Czy wykorzystanie tego karnego to była swoista zemsta na Cracovii, która zrezygnowała z pana usług? - Absolutnie nie. Już tyle razy grałem naprzeciwko trenerów, którzy nie widzieli mnie w składach swoich drużyn, że traktuje takie pojedynki normalnie. Gdybym grał w barwach "Pasów" przeciwko Katowicom też chciałbym strzelić bramkę. - Czy to Cracovia was zlekceważyła, czy to wy byliście bardziej zdeterminowani? - Na pewno byliśmy bardzo zdeterminowani. Musieliśmy tak podejść do tego meczu. Ostatnie spotkania nam nie wyszły i punkty nam uciekły, aż w końcu wylądowaliśmy na dnie ligowej tabeli. W sobotę pokonaliśmy Cracovię walką i ambicją, bo większe umiejętności były na pewno po stronie "Pasów", aczkolwiek pokazaliśmy w tym spotkaniu, że potrafimy grać w piłkę. Rozmawiał Paweł Pieprzyca, Katowice