65 mln euro to transferowy rekord świata. Ale trzeba było go pobić, by sprowadzić Kakę. Zimą Brazylijczyk nie przeniósł się do Manchesteru City, choć szejkowie oferowali dwa razy tyle, z największą pensją jaką widział świat futbolu (12 mln za sezon). Poprzedni prezes Realu Ramon Calderon obiecał fanom Kakę już trzy lala temu. Dzięki temu wygrał wybory, ale obietnicy nigdy nie spełnił. Wracający do Madrytu Florentino Perez zrobił to z lekkością, jakby strzelał w palce. Serial "galaktyczni II", w który tak wielu wątpiło, zaczyna stawać się faktem. Jak podaje dziennik "Marca" Kaka podpisze kontrakt na pięć lat z pensją 9 mln netto i, że już w przyszłym tygodniu założy oficjalnie białą koszulkę. "As" ostrzega, że Chelsea przebiła w ostatniej chwili tę ofertę i, że transfer nie jest pewny na 100 procent. Może trzeba chwilę poczekać, ale gdyby Kaka w Madrycie wylądował byłoby to najlepszym potwierdzeniem, że druga kadencja Pereza w Realu może być równie spektakularna jak początek pierwszej. Kaka był na czele listy transferowej w Madrycie od bardzo dawna. To byłby najlepszy transfer królewskich od czasów Zidane'a. Kaka odebrałby Francuzowi tytuł najlepszego piłkarza świata, a za nim ma iść Ronaldo i uzupełnienia w typie Villi, Ribery'ego, czy Xabiego Alonso. Gdy startujący do drugiej kadencji Perez o tym wspominał, brzmiało to jak bajka o żelaznym wilku. Wydawało się, że Real stracił w ostatnich latach tyle prestiżu iż najwięksi gracze będą go omijali. Transfer Kaki - jeśli to prawda - zaprzecza temu definitywnie. Dyskutuj na ten temat na blogu Darka Wołowskiego