392 - tyle ligowych meczów w Barcelonie rozegrał Xavi bijąc klubowy rekord Migueliego. W dodatku z pięcioma golami już po dziewięciu spotkaniach sezonu jest bliski poprawienia swojego najlepszego wyniku strzeleckiego. Najwięcej razy (7) trafił do siatki pięć lat temu. Dziś jest drugim snajperem zespołu wyprzedzając Cesca Fabregasa (4), a nawet Davida Villę (3). Tak naprawdę jednak największe zdumienie w Barcelonie budzi postawa nr 1. Leo Messi nie zdobył bramki w trzech kolejnych meczach, w tym w dwóch w Primera Division. Niby nic niepokojącego dla kogoś, kto wciąż jest nie tylko liderem strzelców Primera Division, ale także zdobywał decydujące bramki w Superpucharze Hiszpanii i Europy. Tyle, że Messi tak źle jak ostatnio, nie grał nigdy. Jeszcze niedawno, gdy drużyna przeżywała ciężkie chwile zawsze mogła liczyć na swoją największą gwiazdę: na jego genialne asysty lub rozstrzygające mecze rajdy. W Granadzie Leo zaliczył masę strat, szamotał się z piłką marnując wysiłek własny i kolegów. Gorzej kończyła się każda kolejna próba dokonania czegoś pozytywnego. To co działo się w Granadzie zdawało się logiczną kontynuacją poprzedniego starcia z Sevillą, w którym w 94. min, przy stanie 0-0 Messi zaprzepaścił karnego. 698 - tyle minut spędził w bramce Barcelony Victor Valdes bez straty gola. To jego osobisty rekord, wciąż gorszy o 127 minut od osiągnięcia Miguela Reiny z sezonu 1972-73. Obrona klubu z Katalonii gra dobrze, Barca nie straciła bramki w siódmym kolejnym spotkaniu, co jest jej najlepszym osiągnięciem, ale to nie tylko defensywa decyduje o przebiegu meczu. Przez ponad trzy lata zespół Pepa Guardioli zagrał wiele wielkich spotkań, stał się hegemonem w Hiszpanii (trzy mistrzostwa kraju) i na kontynencie (dwa Puchary Europy i półfinał edycji 2009-2010). Wczoraj grał z beniaminkiem, który wrócił do Primera Division po 35 latach, w dziewięciu kolejkach gromadząc 5 punktów. Od 52. min bronił się w dziesiątkę, kończył w dziewiątkę, wszystko to nie zmieniło faktu, że asy Barcy musiały drżeć o zwycięstwo aż do 93. minuty. Mecz był nudny, brzydki, chaotyczny, wolny - trudno było poznać nie tylko Messiego, ale też Fabregasa, Pedro, Villę czy Iniestę. Gdyby Pep Guardiola prowadził osobistą klasyfikację na najgorsze spotkania swojej drużyny, to wczorajsze musiałoby być w niej w ścisłej czołówce. Może nawet zasługuje na nr 1. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim Wyniki, terminarz i tabela Primera Division