Ruben de la Red nie jest dla Realu piłkarzem byle jakim. Jest wychowankiem, którego klub kilka razy pozbywał się i odzyskiwał. Zaczęło się już w juniorach, gdy niezadowoleni trenerzy "Królewskich" zesłali go do klubiku z Mostoles, by jednak po roku świetnej gry, zabrać z powrotem. Zimą 2007 roku chciała go odkupić Saragossa, ale Real w ostatniej chwili postanowił, że przyda się jednak w Madrycie. Zadebiutował w pierwszej drużynie golem w Pucharze Króla, ale latem nie uniknął kolejnego wypożyczenia. W Getafe był postacią kluczową obok Estebana Granero, po roku Real sięgnął po De la Reda jeszcze raz, a Luis Aragones zabrał pomocnika na Euro 2008, na którym zdobył nawet bramkę w meczu z Grecją. Ruben jest więc mistrzem Europy, choć do bohaterów pierwszego planu oczywiście nie należał. 30 października 2008 roku był najbardziej dramatycznym dniem w jego życiu. W 13. min meczu Pucharu Króla z Realem Union z Irun piłkarz stracił przytomność i trafił do szpitala. Było to rok po tragicznej śmierci piłkarza Sevilli Antonio Puerty, dlatego przypadek De la Reda zelektryzował całą Hiszpanię. Wyrazy współczucia i solidarności płynęły z klubu i całego kraju. Dziś choroba piłkarza znudziła się chyba wszystkim... Okazało się, że, tak jak w przypadku Puerty, chodzi o kłopoty z sercem. Aż do grudnia lekarze nie potrafili wydać ostatecznej diagnozy, Real odsunął więc De la Reda od zespołu, do czasu wyjaśnienia sprawy. Ruben nie zagrał już do końca sezonu, a przed obecnym służby medyczne klubu nie wydały zgody na włączenie go do kadry. W lipcu, Real postanowił, że nie zgłosi go do rozgrywek, co znaczy, że piłkarz nie ma szans na grę do czerwca. Być może jednak nie wyjdzie na boisko już nigdy. Dziś klub postanowił, że nie ma zamiaru płacić wychowankowi milionowej pensji przed kolejne dwa lata kontraktu i zgodnie z prawem postara się wysłać go na rentę, która wynosi w Hiszpanii 1500 euro miesięcznie. Gdyby lekarze orzekli, że Ruben jest inwalidą, równałoby się to z odebraniem mu licencji piłkarza. Czyli koniec kariery w wieku 24 lat. Koledzy Rubena są poruszeni. Kapitanowie Realu: Raul Gonzalez, Iker Casillas i Guti mają zaprotestować przeciw takiemu traktowaniu kolegi. De la Red chce podać klub do sądu. Jeśli jednak Real udowodni, że choroba Rubena jest wadą wrodzoną, a nie skutkiem jego pracy, sąd prawdopodobnie przyzna rację klubowi. Nie jestem specjalistą, by od strony formalnej ocenić, kto ma rację. Wiem, że klub z Madrytu dostarcza jeszcze jednego argumentu tym, którzy zarzucają mu, że wychowanków ma za nic. Latem Florentino Perez wracał do Madrytu obiecując, że się to zmieni. Tymczasem wydał 280 mln euro na transfery, z Ronaldo i Kaki zrobił najlepiej zarabiających graczy świata, a teraz odmawia wypełnienia dwóch lat kontraktu graczowi zarabiającemu 13 razy mniej od Portugalczyka. Sytuacja jest o tyle poruszająca, że w tym samym czasie Perez zobowiązał się zapłacić 10 mln euro za 19-latka z Santander Sergio Canalesa. Tylko po to, by ktoś go nie uprzedził, bo przecież za pół roku gracz Racingu będzie piłkarzem bez kontraktu, którego można mieć bez wydawania grosza. Te 10 mln euro od hojnego prezesa z Madrytu mają być dowodem, że Real szanuje klub, z którego od zawsze czerpał piłkarzy (Gento, Pachín, Marquitos, Santillana, ostatnio Garay). Czy Perez nie znajdzie 2 mln, by udowodnić, że szanuje nie tylko cudzych wychowanków? Wobec De la Reda Real postąpi pewnie zgodnie z prawem, ale wątpię, by ta cała sprawa przyniosła mu korzyści. Konflikt szefów klubu z piłkarzami to pierwsza poważna wada. Casillas, Raul, Guti, a może także Kaka i Ronaldo przekonają się, co ich czeka, gdyby na przykład kiedyś zabrakło zdrowia. <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/?id=1829936">DYSKUTUJ O ARTYKULE Z DARKIEM WOŁOWSKIM!</a> CZYTAJ TAKŻE: <a href="http://sport.interia.pl/raport/Barcelona-Real/news/real-madryt-stara-sie-o-rente-inwalidzka,1424954">Real Madryt stara się o... rentę inwalidzką</a>