Oglądał pan ostatni mecz Widzewa w Bełchatowie? Wojciech Szymanek: - Tak, widziałem. Zgadzam się z tym, co mówi trener, że GKS nie stworzył sobie żadnych klarownych okazji. A jeśli już je miał, to po ewidentnych błędach sędziego. Być może z boku było widać, że rywale częściej utrzymywali się przy piłce, ale to do niczego nie prowadziło. Gola, którego straciliśmy, można było uniknąć. Skoro przegraliśmy w ostatnich sekundach meczu, to teraz będziemy podwójnie zmobilizowani. Teraz za kartki pauzuje Bruno Pinheiro. Czy to oznacza, że wróci pan do pierwszego składu? - Nie wiem, proszę pytać trenera. Ja od pewnego czasu trenuję już normalnie, jestem w pełni sił i mogę grać. Ale jaką koncepcję na mecz z Zagłębiem ma szkoleniowiec i czy mnie w niej widzi, to nie mam pojęcia. Z lubinianami zmierzyliście się niedawno w Pucharze Polski. - Przyjechali do Łodzi w najsilniejszym zestawieniu, a my wystawiliśmy drugi skład. Mimo to, wygraliśmy 1-0. Fajnie byłoby powtórzyć ten wynik. Oba te spotkania będą się zapewne bardzo różniły. - Wówczas graliśmy w krajowym pucharze, teraz zmierzymy się w lidze. Zarówno Widzew, jak i Zagłębie poniosły w ten weekend porażki. Jedni i drudzy będą chcieli teraz się odegrać i zgarnąć komplet punktów. Ostatnio wrócił Szymon Pawłowski. - Bez przesady. Jeden piłkarz dużej różnicy nie robi. Stać was na zwycięstwo w Lubinie? - No jasne, że tak! Mówię to bez zastanowienia i bez nutki wątpliwości. Wierzę, że przywieziemy stamtąd trzy punkty. Skąd ten optymizm? - Zdajemy sobie sprawę, że Widzew ma mocną drużynę. Udowodniliśmy to już kilkukrotnie, wygrywając mecze, w których byliśmy skazywani na porażki i zdobywając naprawdę dużo bramek. Potrafimy zwyciężać, co pokażemy również w piątek. Pan grał w jednej drużynie z Mateuszem Bartczakiem. Jaki jest na niego sposób, żeby nie strzelał tak pięknych goli? - Nie wiem. Jak był ze mną w zespole, to nie grał tak, jak gra teraz. Teraz gra lepiej? - Zdecydowanie. Jest bardziej doświadczony i pełni w drużynie trochę inną rolę. Rozgrywanie i kreowanie akcji spoczywa na jego barkach, z czego wywiązuje się naprawdę dobrze. Notował Piotr Tomasik