Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wojciech Szczęsny już dostał sygnał. To mogła być ostatnia szansa

Wojciech Szczęsny na początku października oficjalnie ogłosił, że kończy swoją sportową emeryturę i związał się z FC Barceloną do końca tego sezonu. Celem Polaka jest oczywiście wygranie walki o numer jeden między słupkami bramki "Blaugrany". Rywalem w tej walce jest Inaki Pena. Hiszpański golkiper w meczu 9. kolejki La Liga z Deportivo Alaves dał popis... bezradności i nieporadności. Pena wysłał sygnał do Hansiego Flicka i ten brzmi jasno - Szczęsny do bramki.

Wojciech Szczęsny
Wojciech Szczęsny/JOSEP LAGO/AFP

Wojciech Szczęsny w trakcie mistrzostw Europy w Niemczech wydawał się bardzo blisko transferu do Arabii Saudyjskiej. O sprowadzenie Polaka poprosił się podobno sam Cristiano Ronaldo, który chciał byłego reprezentanta Polski i klubowego kolegę w zespole Al-Nassr, który cierpiał od dłuższego czasu na bardzo wyraźny brak jakości między słupkami. Ostatecznie do tego transferu nie doszło, a Szczęsny rozwiązał oficjalnie kontrakt z Juventusem

Niedługo potem Szczęsny ogłosił sensacyjną decyzję i przeszedł na sportową emeryturę. "Dałem futbolowi wszystko, co miałem przez ponad 18 lat mojego życia. Poświęcałem się codziennie, bez wymówek. Moje ciało wciąż czuje się gotowe na wyzwania, mojego serca już tam nie ma. Czuję, że teraz nadszedł czas, aby poświęcić całą moją uwagę mojej rodzinie - mojej wspaniałej żonie Marinie i dwójce naszych pięknych dzieci Liamowi i Noelii. Dlatego zdecydowałem się odejść z profesjonalnej piłki nożnej" - przekazał na Instagramie. 

Pena zawiódł z Deportivo Alaves. Jasny sygnał dla Szczęsnego

Nieco ponad miesiąc później pojawiła się zupełnie nieoczekiwana szansa na powrót do piłki. Do Szczęsnego zgłosiła się bowiem FC Barcelona, w której potrzebne było natychmiastowe sprowadzenie bramkarza. Po kilku dniach plotek i namysłów Szczęsny propozycję przyjął i podpisał kontrakt z "Dumą Katalonii" do końca tego sezonu. Celem Polaka jest oczywiście granie zawsze, ale sam ma pełną świadomość, że potrzebuje czasu, aby dojść do odpowiedniej formy. 

Rywalem Szczęsnego do walki o "numer jeden" jest Inaki Pena, który wskoczył do bramki za kontuzjowanego Marca Andre ter Stegena. Hiszpan musi udowodnić jednak, że jest godzien pierwszego wyboru Flicka. Być może ostatnią szansę ku temu miał podczas meczu 9. kolejki La Liga przeciwko Deportivo Alaves. Jeśli to spotkanie miało być testem ostatecznym dla wychowanka FC Barcelony, to wydaje się, że zdecydowanie go oblał, nawet mimo tego, że gola nie stracił. 

"Musi trochę odpuścić, żeby nabrać pewności siebie. W niektórych działaniach interweniował, unikając większego zła, ale czasami czynił to z pewnymi wątpliwościami. Musi w siebie uwierzyć, w końcu ma konkurencję" - tak ten występ ocenił kataloński "Sport", wystawiając Peni notę 6/10. 

"Wrócił do gry niemal jak były libero, z włączonym GPS, aby skorygować każdy brak równowagi w wysoko ustawionej linii defensywy Barcelony. Bramka nieuznana dla Alaves z powodu półautomatycznego spalonego uchroniła go przed bardzo słabym czasem przed przerwą, a słupek później dał mu kolejny ratunek. Jego najlepszą akcją była obrona jeden na jednego z Kike Garcią. Jednak cień Szczęsnego jest już długi" - to z kolei ocena meczu Hiszpana w wykonaniu "Mundo Deportivo". 

"Chwilę przed przerwą przy bramce zdobytej przez Toniego Martineza mógł zrobić więcej. Na szczęście dla katalońskiego bramkarza już na początku meczu bramka Babazorro została uznana za zdobytą ze spalonego" - tak o występie Peni napisali dziennikarze "Aficiondeportiva". Wydaje się, że trzeba przyznać rację temu, co napisali przedstawiciele "Mundo Deportivo". Cień Szczęsnego jest już bardzo blisko Peni i wszystko wskazuje na to, że po przerwie na kadrę Polak wskoczy między słupki, a miejsca może już nie oddać. 

Kiedy Szczęsny stanie w bramce Barcelony? Komentatorzy nie mają wątpliwości/Polsat/Polsat
Wojciech Szczęsny/AFP
Wojciech Szczęsny podpisał kontrakt z FC Barcelona. Wcześniej hiszpańskie media mówiły o buncie/ANDRE WEENING / Orange Pictures / DPPI via AFP/AFP
Wojciech Szczęsny/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem