"Zaznaczam przy tym, że jak to przeczyta teraz jakiś ogórek z Bełchatowa, uzna, że dwa tysiące piechotą nie chodzi i postanowi strzelić sobie samobója w najbliższym spotkaniu z Legią, to jemu nie zapłacę. Kasa idzie tylko dla legionistów!" - stwierdził popularny "Kowal". Były napastnik Legii kasy nie potrzebuje, więc od trzech lat nie zgłosił się na Łazienkowską, gdzie czeka na niego 13 tysięcy złotych premii za mistrzostwo Polski z 2002 roku. Dlatego do prezesa Piotra Zygo napisał list - poprosił, aby dwa tysiące wypłacić strzelcowi gola, a pozostałe 11 tysięcy Sekcji Sympatyków, czyli po prostu kibicom Legii, którzy organizują oprawy meczowe. "Oni są w tym co robią najlepsi, więc dostaną najwięcej. A piłkarzy krytykować już nie będę, bo zauważyłem, że na Legii tych, którzy krytykują, traktuje się jak wariatów. Dlatego teraz twierdzę, że Legia idzie dobrą drogą i zanim się obejrzymy, będzie to zespół na miarę Pucharu Europy. Mistrzostwo zostanie wzięte z marszu. Sądzę, że już w najbliższym meczu legioniści będą trafiali w światło bramki, w kolejnym zaczną celnie podawać, a w piątej kolejce padną gole. Ku chwale taktyki Jacka Zielińskiego i koncepcji Jacka Bednarza. Klatt będzie drugim Żurawskim, a Chmiest Frankowskim. Magiera będzie "Srebrnym Lisem" jak Ravanelli, a Surma zacznie rozgrywać niczym Lampard. W zasadzie to wszystko już się dzieje, tylko nie wszyscy chcą to dostrzec. Ja przejrzałem na oczy" - wyznał śmiertelnie poważny Kowalczyk.