Mario Figueiredo, prezes Portugalskiej Ligi Piłki Nożnej (LPFP) w mocnych słowach zarzucił w poniedziałek rządowi narażanie zdrowia i życia kibiców. "To przykre, że niektórzy nasi politycy wykorzystują futbol jedynie do tego, aby pokazać się na trybunie honorowej. Poza tym nie robią nic, by zapewnić minimum bezpieczeństwa zawodów" - powiedział Figueiredo. Prezes LPFP wezwał gabinet Pedra Passosa Coelho do przywrócenia obowiązkowej obecności policjantów na meczach piłkarskich w Portugalii oraz zmianę organu, który nadzoruje sport. Obecnie za pośrednictwem Sekretariatu Stanu ds. Młodzieży i Sportu pieczę nad nim sprawuje prezes Rady Ministrów. Deklaracja władz portugalskiej ligi jest konsekwencją niedzielnych zamieszek na stadionie w Guimaraes, które wybuchły w czasie drugoligowego meczu między rezerwami miejscowej Vitorii a drugim zespołem Sportingu Braga. Spotkanie zostało przerwane przez arbitra w 8. minucie i odwołane z uwagi na trwające na trybunach regularne walki między kibicami obu drużyn. Porządek, po ponad godzinnych burdach, zaprowadziły wezwane oddziały interwencyjne policji. W rezultacie zamieszek w Guimaraes 10 osób, w tym trzech policjantów, zostało rannych. Przed rozpoczęciem sezonu rząd wycofał obowiązek uczestnictwa funkcjonariuszy policji w meczach piłkarskich we wszystkich klasach rozgrywek w Portugalii. Decyzja rządu argumentowana była koniecznością redukcji wydatków administracji państwowej w związku z problemami finansowymi kraju. Gabinet Pedra Passosa Coelho wyjaśniał, że kluby będą mogły zapewnić sobie funkcjonariuszy tylko wtedy, gdy same będą płacić za godziny nadliczbowe policjantów. Tylko nieliczne portugalskie zespoły zdecydowały się w tym sezonie na obecność stróżów prawa na stadionach. Większość drużyn zatrudnia do ochrony meczów prywatne firmy ochroniarskie. W listopadzie ub.r. władze klubu Nacional Madeira poinformowały, że udało im się porozumieć z kierownictwem policji w Funchal, która zgodziła się oddelegowywać swoich przedstawicieli na mecze rozgrywane przed własną publicznością. Z Lizbony Marcin Zatyka